Jego wzrok ogarnął całe pomieszczenie naraz. Stały w nim tylko dwa szpitalne łóżka, a na jednym z nich leżała...
-Hermiona - wyszeptał Draco i łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
Leżała odwrócona twarzą od niego, więc na razie widział tylko jej plecy. Blondyna ogarnęło dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Dziewczyna miała prostsze włosy i była...jakby trochę wyższa. Draco na drżących nogach podszedł do niej. Kiedy nachylił się nad nią i spojrzał na jej twarz, łzy przestały mu lecieć równie szybko, jak się pojawiły. Natychmiast wybiegł z sali nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczył. Ciągle zadawał sobie pytanie, JAK to się mogło stać. Biegł, ile sił w nogach, aż w końcu wpadł na uzdrowiciela, z którym wcześniej rozmawiał.
-Chłopcze, co się stało? Wiem, że jest ci przykro z powodu panny Granger, przecież ona umiera, ale...- zaczął uzdrowiciel, lecz Draco przerwał mu, wydzierając się na cały korytarz:
-Panny Granger?! PANNY GRANGER?! IDIOTO, TO NIE ONA!
-Wypraszam sobie takie zachowanie! Młodzieńcze, przeżyłeś zapewne wstrząs spowodowany jej widokiem i pomieszało ci się trochę w głowie.To naprawdę przykre, że panna Granger...
-NIE SŁYSZAŁEŚ, CO POWIEDZIAŁEM?! TAM NIE LEŻY HERMIONA! CHYBA WIEM LEPIEJ, JAK ONA WYGLĄDA, CO?!
-Proszę się uspokoić, panie Malfoy.
-O, znasz mnie! CUDOWNIE! A więc wiesz też, kim jest mój ojciec! On też może potwierdzić, że to NIE Hermiona!
-Spokojnie, panie Malfoy, proszę.
Kiedy Draco już trochę ochłonął, zaczął zastanawiać się nad wszystkim. Goyle powiedział mu, że zaatakował Hermionę...nawet tutaj wszyscy myślą, że to właśnie Hermiona u nich leży. Ale GDZIE, do licha, jest prawdziwa Hermiona i co ONA tu robi, zamiast niej? Oczywiście, cieszył się, że to nie jego ukochana umiera, ale...GDZIE ona jest i CO się z nią stało? Zmusił się do wyrwania z rozmyślań akurat w momencie, kiedy wylądował przed nimi srebrny jastrząb, odzywając się głębokim głosem:
-Spotkamy się na miejscu.
Draco musiał chyba coś ważnego przeoczyć będąc pogrążonym w myślach. Nie przejął się tym jednak, teraz wszystko traktował obojętnie. Podążał za uzdrowicielem praktycznie nic nie czując. Nagle spostrzegł, że przed drzwiami do sali, w której rzekomo leży "Hermiona", stoi jakiś mężczyzna. Kiwnął on głową na uzdrowiciela i obaj weszli do środka, a za nimi powlókł się Draco.
-Panie Malfoy, mam zaszczyt przedstawić panu dyroktora szpitala - rzekł oficjalnm tonem uzdrowiciel.
-Aha, fajnie - mruknął obojętnie blondyn. -To naprawdę nie jest Hermiona - posmutniał.
-Młody człowieku - zabrał głos dyrektor - mamy niezbite dowody na to, że na tym łóżku leży właśnie Hermiona Granger. Gdy tylko ją tutaj sprowadzono, wezwaliśmy jej rodziców. No i teraz proszę pomyśleć logicznie, panie Malfoy, nie płakaliby nad nieswoim dzieckiem! Mało tego, później zaprosiliśmy tu pana Ollivandera, który na naszą prośbę zbadał różdżkę, znalezioną przy poszkodowanej. Potwierdził, że należy ona do tej dziewczyny - mówiąc to, wręczył mu różdżkę, którą Draco od razu rozpoznał. To ją miał przyciśniętą do gardła w trzeciej klasie, to ją widział u siebie w domu. To na pewno była różdżka Hermiony, ale JAK, na gacie Merlina, znalazła się ona w JEJ rękach?! Nie wiedział. Schował różdżkę i wyszedł z sali obserwowany przez dwóch mężczyzn. Nie zatrzymali go. I dobrze. Kiedy znalazł się z powrotem na zapuszczonej mugolskiej ulicy i upewnił się, że nikt na niego nie patrzy, deportował się z cichym trzaskiem. Spoglądał teraz na dom, który tak dobrze znał - nieraz był tu zapraszany na obiady czy kolacje. Wyjął zza pazuchy swoją różdżkę i machnął nią krótko. Brama do ogrodu zaczęła się otwierać ze skrzypieniem i Malfoy znalazł się w bardzo ładnym dworze, oczywiście, nie tak ładnym, jak jego własny. Przeszedł szybko alejkę, nawet nie zaszczycając spojrzeniem pięknych roślin czy niezwykłych zwierząt. Stanął przed solidnymi dębowymi drzwiami, chwycił kołatkę w kształcie głowy węża i uderzył nią trzy razy. Natychmiast dobiegł go odgłos kroków i zgrzyt otwieranych drzwi. Ujrzał w nich wysoką kobietę po 40-stce z długimi włosami upiętymi w schludny kok. Dawno jej nie widział. Miała na sobie czarną bluzkę z długimi koronkowymi rękawami i zieloną prostą spódnicę maxi. Jej również zielone oczy rozpromieniły się, gdy tylko go ujrzała, aby po chwili znów stracić swój blask.
-Och, Draco, dawno cię tu nie było. Wiesz może co jest z...? -zaczęła na powitanie.
-Wiem-przerwał. - Proszę zawołać męża. Ona leży teraz w Świętym Mungu.
-Robert! Robercie, schodź szybko, Draco wie, co z naszą córką! - zawołała w kierunku schodów.
Natychmiast tuż za kobietą pojawił się znikąd średniego wzrostu mężczyzna z mocno zarysowaną szczęką i bystrymi oczami. Ubrany był cały na czarno, założył też szatę czarodzieja.
Jego Draco również dawno nie widział, ale teraz nie miał czasu się nad niczym rozczulać.
-Co się stało, Amando? - zapytał żonę. -O, witaj, Draco, nie zauważyłem cię - dodał po chwili.
-Super, cieszę się, a teraz możemy się łaskawie teleportować do Munga, czy nie?! - zdenerwował się chłopak. Liczyła się dla niego każda sekunda.
-Do Munga? A po co? - Dopytywał się mężczyzna.
Draco nie chcąc tracić czasu na zbędne wyjaśnienia, podszedł do małżeństwa, chwycił i Amandę i Roberta za ramiona i deportował się. Blondyn już po raz drugi dzisiaj znalazł się twarz ą w twarz z tym głupim manekinem. Kiedy cała trójka przeszła do recepcji szpitala, Malfoy udzielił towarzyszom wskazówki:
-Powiedzcie, że jesteście rodzicami Hermiony Granger i chcecie ją zobaczyć po raz ostatni.
-Ale...-zaczął pan Robert.
-Kochanie, chcesz zobaczyć naszą córkę? - wyszeptała przerażona kobieta. - I, Draco, co znaczy "po raz ostatni"?
Niebieskooki nie odpowiedział na to pytanie, tylko rzucił na siebie niepostrzeżenie zaklęcie zwodzące. Spojrzał na swoje stopy i z zadowoleniem stwierdził, że ich nie widzi. W końcu nie po raz pierwszy stał się niewidzialny. Obserwował teraz recepcjonistkę, która podejrzliwym wzrokiem patrzyła na "rodziców Hermiony", jednak udzieliła im wskazówek, jak trafić na właściwy oddział. Kiedy odeszli od lady, Draco podążył za nimi.
-Zaraz, zaraz -zaczął się zastanawiać pan Robert. - Czy to nie chodzi o TĄ Hermiona Granger, przyjaciółeczkę Pottera i tych zdrajców krwi Weasley'ów? Czy to nie przypadkiem ta szlama?
Tego już było dość. Dracona krew zalała. Odczarował się i wydusił jadowitym tonem:
-A ile mugolskiej krwi płynie w TWOICH żyłach, co? Nie waż się jej tak nazywać, bo znam zaklęcia, o jakich ci się nawet nie śniło!
-Draco! Trochę szacunku do starszych! Nie spodziewałabym się tego po tobie! - krzyknęła na wpół zdziwiona, na wpół oburzona kobieta.
Malfoy już wyciągał różdżkę, ale w ostatniej chwili się zreflektował, przypominając sobie o Hermionie. Musi ją jak najszybciej znaleźć. Teraz nie ma czasu na jakieś dziecinne pojedynki. Bez słowa ruszył korytarzem, dochodząc do drzwi, za którymi leżała ONA. Otworzył je i nie czekając na parę, wszedł do środka. W pomieszczeniu nadal byli dyrektor wraz z towarzyszącym mu uzdrowicielem-w końcu od jego wyjścia minęło jakieś 5-10 minut. Mężczyźni rozmawiali przyciszonymi głosami z wyraźnym przejęciem. Gdy zauważyli Dracona, a za nim jeszcze dwójkę czarodziei, umilkli.
-To rodzice tej dziewczyny - rzucił obojętnie blondyn do uzdrowiciela, spoglądając na jej twarz. Przesunął się trochę, by zrobić miejsce Amandzie i Robertowi.
Na łóżku leżała...
Jest świetny pisz dalej !!!
ReplyDeleteFajnie się zapowiada :3 Dodaj szybko następną część bo umrę z ciekawości :D ~ Avada
ReplyDeleteświetny :)
ReplyDeleteNa gacie Merlina, no kto tam leżał ? Hermiona, czy nie Hermiona ?!
ReplyDeleteAjć, chcę wiedzieć !
Piszesz świetnie- nie kłamię, wciągnęłaś mnie i pewnie pół nocy nie prześpię, bo będę zastanawiać się kto leży w szpitalnym łóżku, kim są Amanda i Robert i gdzie do cholery jak nie w łóżku jest Hermiona !
Podoba mi się Twoja wersja Draco. Z jednej strony arogancki dupek, a z drugiej kochający chłopak, bojący się o ukochaną <3 To takie piękne *.*
Z całego serca Ci radzę- pozbądź się weryfikacji obrazkowej. To najskuteczniejszy odstraszacz komentatorów ;)
Tymczasem ja, dodaję Cię do obserwowanych, wyczekuję na kolejne części i w wolnej chwili zapraszam do siebie:
moda-na-hogwart.blogspot.com ;)
Pozdrawiam,
Madeleine
Na pewno wpadnę do ciebie :) Weryfikacji obrazkowej już nie ma ;* Piszę już kolejną część, ale nie wiem, czy jeszcze dziś się wyrobię. Na razie mogę zdradzić tylko tyle, że ...Robert i Amanda to rodzice leżącej w łóżku xdd ale po słowach "to rodzice tej dziewczyny" to chyba logiczne xdd Hahahah :d
DeleteTy to potrafisz trzymac ludzi w emocjach ! >.<
ReplyDeleteHahah, dziękuję ;*
Deletesuper :3
ReplyDeleteŚwietne ;) Wyłapałam trochę błędów, ale to nic. Poczytaj sobie poradniki, jak pisać dialogi, bo zaczyna się nie od dywiz ,,-", tylko od pauz ,,—". Fabuła mnie wciągnęła, nie powiem. Już chyba się domyślam, kto leży na łóżku. Zielone oczy i zaproszenia na obiadki... Tak to musi być... Nie powiem, nie będę spoilerować, napiszę pod następnym postem.
ReplyDeletePozdrawiam, Qeiko
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
Wiem, że od tego się zaczyna, ale jak chciałam tak zrobić to nie wiem czemu ale było wokół tego białe tło i to wyglądało beznadziejnie, więc wolałam tak zostawić. Cieszę się, że się podoba :)
Delete