Mała Lily obudziła się dziś bardzo wcześnie. Spojrzała na zegarek. Piąta trzydzieści. Zerknęła na Petunię - spała. No, w końcu to nic dziwnego o tej porze. Rudowłosa dziewczynka, pomimo mrozu, wyszła na balkon w samej piżamie.
– Ciekawe, czy będą pamiętać? – zapytała sama siebie. To pytanie zadawała sobie co roku. Był 30. stycznia, jej dziewiąte urodziny. Chwilę jeszcze myślała o wszystkim i o niczym, a kiedy już wystarczająco zmarzła, po cichutku wślizgnęła się do pokoju. Rozejrzała się. Bardzo lubiła tu przebywać. Pomimo małych rozmiarów było tu bardzo przytulnie Ściany miały delikatny odcień błękitu. Wisiały na nich plakaty należące do jej starszej siostry, przedstawiające młodych chłopców z popularnych zespołów muzycznych. W przeciwnych kątach pokoju stały dwa łóżka. Po lewej stronie od okna znajdowało się ich wspólne biurko, po prawej - szafa i regał na książki. Przy przeciwległej ścianie stał mały stoliczek z dwoma krzesłami. Lily westchnęła i poszła do łazienki się ubrać, po raz ostatni zerkając na Petunię. Bardzo ją kochała i nie wyobrażała sobie, co mogłoby zepsuć ich dobre relacje.
Zeszła do kuchni i zrobiła sobie śniadanie. Jedząc je powoli, włączyła telewizor. Akurat leciała jej ulubiona bajka - "Bolek i Lolek". Nie odrywała wzroku od ekranu, a kiedy już nie miała co oglądać, wyłączyła to, w sumie bezużyteczne, grające pudło. Założyła kurtkę oraz buty i podeszła do drzwi wyjściowych. Pchnęła je i znalazła się w ogrodzie, pokrytym warstwą białego puchu. Stwierdziła, że pójdzie nad rzekę, nad którą często przesiadywały z Petunią. Śnieg padał gęsto, mróz szczypał w uszy a wiatr wiał prosto w twarz. Po krótkim marszu, zorientowała się, że dotarła do celu wędrówki. Usiadła przy brzegu i po prostu patrzyła przed siebie, nie myśląc o niczym. Zawiał chłodny wiatr i Lily zrobiło się zimno. Szybko wyczarowała malutki płomyczek ognia, żeby chociaż ogrzać sobie ręce. Nie wiedziała, jak to działa, po prostu jakimś cudem to umiała. Co więcej, ten ogień nawet jej nie parzył - po prostu był ciepły. Nagle spostrzegła ciemną nieruchomą postać majaczącą na drugim brzegu rzeki. Zdawało jej się, że ciemny kształt poruszył się, kiedy zrobiła swoją "sztuczkę", ale później uznała, że musiało jej się coś przewidzieć. Spojrzała w bok. Gdy z powrotem obróciła głowę przestraszyła się nie na żarty, bo tajemnicza postać zbliżała się do niej. Szybko zgasiła płomień i jakby nigdy nic zaczęła sobie nucić pod nosem bliżej nieokreśloną melodię. Kształt zatrzymał się nad brzegiem rzeki...i jakby to było normalne po prostu przez nią, a raczej po niej, przeszedł! Chodził po wodzie! Niewiarygodne, ale jednak przerażające...Dopiero teraz Lily mogła dostrzec, kim była ta postać. Stał przed nią chłopiec mniej więcej w jej wieku, z czarnymi tłustymi włosami i haczykowatym nosem. Ubrany był bardzo niechlujnie: rozciągnięta kurtka, za duże spodnie i zniszczone buty. Strach Lily minął, bo nieraz widziała tego chłopca - mieszkał niedaleko niej. Współczuła mu, bo wiedziała, że jego rodzina miała niemałe problemy. Usiadł koło niej i rzekł:
– Widziałem, co zrobiłaś. ŚWIADOMIE wyczarowałaś ogień. To niełatwa sztuka w tym wieku. Zwykle dzieci nie panują nad swoją mocą magiczną, dopóki nie dostaną różdżki.
– Nie wiem, o czym mówisz – wyjąkała przestraszona.
Próbował ją uspokoić.
– Widziałaś, co zrobiłem, więc nie musisz się mnie bać.
Lily pomyślała, że właśnie z tego względu - wręcz przeciwnie - powinna. Jej strach wrócił teraz ze zdwojoną siłą.
Chłopiec chyba to zauważył, bo powiedział z przejęciem:
– Jesteś taka sama jak ja! Jesteśmy czarodziejami! Bardzo dobrymi, jak na swój wiek, ale ja się przynajmniej trochę znam na magii, a jeśli ty nie....– nie mógł wyjść z podziwu. – Przecież twoi rodzice to mugole! Obserwuję cię od pewnego czasu i...
– Sam jesteś mugolem! – krzyknęła dziewczynka, zastanawiając się, co to słowo może znaczyć.
– Proszę, daj mi chwilę na wyjaśnienia. I nie przerywaj, bo niczego się nie dowiesz.
Lily trochę urażona wybąknęła:
– Chodźmy się przejść. Zrobiło się zimno.
Chłopiec wstał i podał dziewczynce rękę. Chwilę się wahała, ale w końcu złapała ją i podniosła się z ziemi. Puściła ją natychmiast.
– Jestem Severus Snape, tak w ogóle – powiedział nieśmiało.
– Lily Evans – po raz drugi w ciągu pół minuty uścisnęła mu dłoń. Jej rękawiczki były cienkie i poczuła przez nie przyjemne ciepło jego skóry. Zastanawiała się, jakim cudem Severusowi nie było zimno w taki ziąb. Przeszły ją dreszcze. Nie miały jednak nic wspólnego ze wcześniejszym strachem czy obrzydzeniem. Nie puszczając jego ręki powiedziała:
– Miło mi cię poznać, Severusie.
Ton jej głosu wyraźnie się ocieplił. To była najmilsza wypowiedź, jaką Snape kiedykolwiek usłyszał.
– Mogę ci opowiedzieć o naszym świecie? – zapytał, stając się trochę śmielszy.
– Naszym świecie? Przecież ja wiem wszystko o naszym świecie! – dziewczynka zastanawiała się, czy chłopiec uważa ją za ułomną.
– Nie wiesz o nim nic. Miałaś mi nie przerywać, pamiętasz? – uśmiechnął się rozbawiony. Lily od razu spodobał się ten uśmiech wraz z jego śnieżnobiałymi zębami. Znowu przeszły ją przyjemne dreszcze i poczuła ciepło w okolicach pępka. Słyszała kiedyś o tak zwanych "motylkach w brzuchu", ale nigdy osobiście czegoś takiego nie doświadczyła. A jeśli to jest właśnie to?
– Nie należymy do tego świata, Lily – kontynuował. Dziewczynka nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką przyjemność sprawiało mu wypowiadanie jej imienia. – Świat, w którym żyjemy to szara mugolska rzeczywistość. Ale świat, do którego NALEŻYMY jest pełen magicznych barw. Dosłownie. Jesteśmy czarodziejami, ja i ty i wielu innych podobnych do nas.
Lily wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami, łapczywie chwytając każde słowo wypływające z jego ust. Zaczął swoją historię. Opowiadał jej o szkole zwanej Hogwartem, o listach, które dostaje każdy jedenastolatek, jeśli tylko wykaże się niezwykłymi zdolnościami, o czarach i zaklęciach, o smokach i innych niesamowitych zwierzętach oraz o wielu innych niewiarygodnych rzeczach. Mniej więcej w połowie opowieści zorientowali się, że nadal trzymają swoje ręce w uścisku, więc szybko się puścili.
– Mieliśmy się przejść – przypomniała mu Lily po raz pierwszy śmiejąc się w jego towarzystwie. Czuła się z nim swobodniej niż nawet z Petunią. Ruszyli wzdłuż rzeki. Snape kontynuował swoją opowieść:
– Ale wiesz...nic nie jest takie idealne. Są też źli czarodzieje zafascynowani czarną magią – Lily miała dziwne uczucie, że Severus od początku dążył do tego wątku, jednak rozmowa o czarnej magii nie przypadła jej do gustu. Chyba to dostrzegł, bo powiedział:
– Ale nie musisz się martwić, takich czarodziejów zamyka się w Azkabanie.
Ucieszona ze zmiany tematu dziewczynka z powrotem zainteresowała się jego opowieścią. Wyjaśniał jej teraz zasady gry w quidditcha, kiedy, wystraszona krzyknęła:
– Zobacz, gdzie jest słońce! Już południe, muszę wracać! Rodzice się będą niepokoić! – i nie czekając na odpowiedź od nowego kolegi, pobiegła w kierunku domu, zostawiając go sam na sam z myślami i jego szczerym uśmiechem. Nigdy wcześniej nie był taki szczęśliwy.
– Ciekawe, czy będą pamiętać? – zapytała sama siebie. To pytanie zadawała sobie co roku. Był 30. stycznia, jej dziewiąte urodziny. Chwilę jeszcze myślała o wszystkim i o niczym, a kiedy już wystarczająco zmarzła, po cichutku wślizgnęła się do pokoju. Rozejrzała się. Bardzo lubiła tu przebywać. Pomimo małych rozmiarów było tu bardzo przytulnie Ściany miały delikatny odcień błękitu. Wisiały na nich plakaty należące do jej starszej siostry, przedstawiające młodych chłopców z popularnych zespołów muzycznych. W przeciwnych kątach pokoju stały dwa łóżka. Po lewej stronie od okna znajdowało się ich wspólne biurko, po prawej - szafa i regał na książki. Przy przeciwległej ścianie stał mały stoliczek z dwoma krzesłami. Lily westchnęła i poszła do łazienki się ubrać, po raz ostatni zerkając na Petunię. Bardzo ją kochała i nie wyobrażała sobie, co mogłoby zepsuć ich dobre relacje.
Zeszła do kuchni i zrobiła sobie śniadanie. Jedząc je powoli, włączyła telewizor. Akurat leciała jej ulubiona bajka - "Bolek i Lolek". Nie odrywała wzroku od ekranu, a kiedy już nie miała co oglądać, wyłączyła to, w sumie bezużyteczne, grające pudło. Założyła kurtkę oraz buty i podeszła do drzwi wyjściowych. Pchnęła je i znalazła się w ogrodzie, pokrytym warstwą białego puchu. Stwierdziła, że pójdzie nad rzekę, nad którą często przesiadywały z Petunią. Śnieg padał gęsto, mróz szczypał w uszy a wiatr wiał prosto w twarz. Po krótkim marszu, zorientowała się, że dotarła do celu wędrówki. Usiadła przy brzegu i po prostu patrzyła przed siebie, nie myśląc o niczym. Zawiał chłodny wiatr i Lily zrobiło się zimno. Szybko wyczarowała malutki płomyczek ognia, żeby chociaż ogrzać sobie ręce. Nie wiedziała, jak to działa, po prostu jakimś cudem to umiała. Co więcej, ten ogień nawet jej nie parzył - po prostu był ciepły. Nagle spostrzegła ciemną nieruchomą postać majaczącą na drugim brzegu rzeki. Zdawało jej się, że ciemny kształt poruszył się, kiedy zrobiła swoją "sztuczkę", ale później uznała, że musiało jej się coś przewidzieć. Spojrzała w bok. Gdy z powrotem obróciła głowę przestraszyła się nie na żarty, bo tajemnicza postać zbliżała się do niej. Szybko zgasiła płomień i jakby nigdy nic zaczęła sobie nucić pod nosem bliżej nieokreśloną melodię. Kształt zatrzymał się nad brzegiem rzeki...i jakby to było normalne po prostu przez nią, a raczej po niej, przeszedł! Chodził po wodzie! Niewiarygodne, ale jednak przerażające...Dopiero teraz Lily mogła dostrzec, kim była ta postać. Stał przed nią chłopiec mniej więcej w jej wieku, z czarnymi tłustymi włosami i haczykowatym nosem. Ubrany był bardzo niechlujnie: rozciągnięta kurtka, za duże spodnie i zniszczone buty. Strach Lily minął, bo nieraz widziała tego chłopca - mieszkał niedaleko niej. Współczuła mu, bo wiedziała, że jego rodzina miała niemałe problemy. Usiadł koło niej i rzekł:
– Widziałem, co zrobiłaś. ŚWIADOMIE wyczarowałaś ogień. To niełatwa sztuka w tym wieku. Zwykle dzieci nie panują nad swoją mocą magiczną, dopóki nie dostaną różdżki.
– Nie wiem, o czym mówisz – wyjąkała przestraszona.
Próbował ją uspokoić.
– Widziałaś, co zrobiłem, więc nie musisz się mnie bać.
Lily pomyślała, że właśnie z tego względu - wręcz przeciwnie - powinna. Jej strach wrócił teraz ze zdwojoną siłą.
Chłopiec chyba to zauważył, bo powiedział z przejęciem:
– Jesteś taka sama jak ja! Jesteśmy czarodziejami! Bardzo dobrymi, jak na swój wiek, ale ja się przynajmniej trochę znam na magii, a jeśli ty nie....– nie mógł wyjść z podziwu. – Przecież twoi rodzice to mugole! Obserwuję cię od pewnego czasu i...
– Sam jesteś mugolem! – krzyknęła dziewczynka, zastanawiając się, co to słowo może znaczyć.
– Proszę, daj mi chwilę na wyjaśnienia. I nie przerywaj, bo niczego się nie dowiesz.
Lily trochę urażona wybąknęła:
– Chodźmy się przejść. Zrobiło się zimno.
Chłopiec wstał i podał dziewczynce rękę. Chwilę się wahała, ale w końcu złapała ją i podniosła się z ziemi. Puściła ją natychmiast.
– Jestem Severus Snape, tak w ogóle – powiedział nieśmiało.
– Lily Evans – po raz drugi w ciągu pół minuty uścisnęła mu dłoń. Jej rękawiczki były cienkie i poczuła przez nie przyjemne ciepło jego skóry. Zastanawiała się, jakim cudem Severusowi nie było zimno w taki ziąb. Przeszły ją dreszcze. Nie miały jednak nic wspólnego ze wcześniejszym strachem czy obrzydzeniem. Nie puszczając jego ręki powiedziała:
– Miło mi cię poznać, Severusie.
Ton jej głosu wyraźnie się ocieplił. To była najmilsza wypowiedź, jaką Snape kiedykolwiek usłyszał.
– Mogę ci opowiedzieć o naszym świecie? – zapytał, stając się trochę śmielszy.
– Naszym świecie? Przecież ja wiem wszystko o naszym świecie! – dziewczynka zastanawiała się, czy chłopiec uważa ją za ułomną.
– Nie wiesz o nim nic. Miałaś mi nie przerywać, pamiętasz? – uśmiechnął się rozbawiony. Lily od razu spodobał się ten uśmiech wraz z jego śnieżnobiałymi zębami. Znowu przeszły ją przyjemne dreszcze i poczuła ciepło w okolicach pępka. Słyszała kiedyś o tak zwanych "motylkach w brzuchu", ale nigdy osobiście czegoś takiego nie doświadczyła. A jeśli to jest właśnie to?
– Nie należymy do tego świata, Lily – kontynuował. Dziewczynka nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką przyjemność sprawiało mu wypowiadanie jej imienia. – Świat, w którym żyjemy to szara mugolska rzeczywistość. Ale świat, do którego NALEŻYMY jest pełen magicznych barw. Dosłownie. Jesteśmy czarodziejami, ja i ty i wielu innych podobnych do nas.
Lily wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami, łapczywie chwytając każde słowo wypływające z jego ust. Zaczął swoją historię. Opowiadał jej o szkole zwanej Hogwartem, o listach, które dostaje każdy jedenastolatek, jeśli tylko wykaże się niezwykłymi zdolnościami, o czarach i zaklęciach, o smokach i innych niesamowitych zwierzętach oraz o wielu innych niewiarygodnych rzeczach. Mniej więcej w połowie opowieści zorientowali się, że nadal trzymają swoje ręce w uścisku, więc szybko się puścili.
– Mieliśmy się przejść – przypomniała mu Lily po raz pierwszy śmiejąc się w jego towarzystwie. Czuła się z nim swobodniej niż nawet z Petunią. Ruszyli wzdłuż rzeki. Snape kontynuował swoją opowieść:
– Ale wiesz...nic nie jest takie idealne. Są też źli czarodzieje zafascynowani czarną magią – Lily miała dziwne uczucie, że Severus od początku dążył do tego wątku, jednak rozmowa o czarnej magii nie przypadła jej do gustu. Chyba to dostrzegł, bo powiedział:
– Ale nie musisz się martwić, takich czarodziejów zamyka się w Azkabanie.
Ucieszona ze zmiany tematu dziewczynka z powrotem zainteresowała się jego opowieścią. Wyjaśniał jej teraz zasady gry w quidditcha, kiedy, wystraszona krzyknęła:
– Zobacz, gdzie jest słońce! Już południe, muszę wracać! Rodzice się będą niepokoić! – i nie czekając na odpowiedź od nowego kolegi, pobiegła w kierunku domu, zostawiając go sam na sam z myślami i jego szczerym uśmiechem. Nigdy wcześniej nie był taki szczęśliwy.
na początku muszę Cię znowu ochrzanić :P
ReplyDelete"Może pierwszy rozdział jest krótki, ale nie wiem właśnie, czy będzie się wam podobać, więc nie chciałam go zbędnie przedłużać" pisz dla siebie to wyjdzie o wiele lepiej, ale nie powiem że jest zły, bo jest dobry! :3
O, mamusia zaczęła swój wykład ;3 xd Piszę dla siebie, nie martw się ;) Zaczęłam następny ^^ Ale nie obiecuję, że go dzisiaj skończę ;P
DeleteNie lubię Snily... Ogólnie nie lubię Snape'a. Ale przeczytałam bo jestem dziwna xD I muszę przyznać, że mi się nawet podobało :3 A w ogóle to to jest twoje pierwsze opowiadanie?? W sensie że pierwszy raz jak próbujesz pisać? Bo jak tak to WOOOOOOOOOOOWW!! Ja jak zaczynałam to okropnie mi wychodziło, w ogóle nie umiałam sklejać zdań i w ogóle, a u ciebie nie jest źle. Z czasem będzie jeszcze lepiej i w końcu wyjdzie ci zajebiste opowiadanie :D :D :D :D :D :D Więc tak no :D Pisz dalej i kształć się w sztukach wszelakich! (Lexie gada po średniowieczemniu bo myśli że jest fajna :3)
ReplyDeleteChociaż nie lubię tego parringu to będę czytać i czekam na następną notkę :3
PAPA
sfhjsdgfjgdsfjgdfhg
LEXIE :3
Moim pierwszym opowiadaniem była miniaturka Dramione z przedwczoraj xd I jestem tak mniej więcej w połowie drugiego rozdziału :D
DeleteA i w ogóle to dodaj listę obserwatorów bo chcę cię obserwować :3
ReplyDeletesjdfhskjhkjshdkjahd
LEXIE :3
Już dodałam, więc śmiało ;P
DeleteAch, to było cudne ! Przyznaję bez bicia, że wcześniej nie czytałam Snily. Ale z chęcią poczytam dalej !
ReplyDeletePozdrawiam,
Mad.
Fajnie się czytało, ale ciężko mi ocenić, ponieważ to pierwsze dla mnie tego typu opowiadanie. Było kilka drobnych potknięć (nie pasowało mi to nie myślenie o niczym), ale ogółem było OK. Czekam na dalszą część.
ReplyDeleteOj tam, kto by na to patrzył :P
DeleteO! takie Snilly mi się podoba :D Czekam na dalej :3
ReplyDeletehttp://corkaczarnegopana.blogspot.com/
http://zostannaszymtata.blogspot.com/
wpadnę, jak znajdę chwilę :3
DeleteA co w tym takiego nadzwyczajnego ? :P (nigdy nie czytałam Snily, więc w sumie nie wiem, jakie schematy są popularne xd)
świetne :)
ReplyDeleteA ja tam lubie Snilly xD No.. Lubie Sev`a xD Twoje opowiadanie też lubię *-* Będę Je czytać *-* I , to jest rozkaz xD , masz dodawać szybko rozdziały xDD :33 A jak nie.. To dźgam telepatycznie :3 xD
ReplyDeleteAła, nie bij :c To boli!
DeleteStaram się dodawać rozdziały jak najszybciej. Ale jednocześnie chcę w nich coś konkretnego zamieścić, coś...coś z weną ;P
Często zdarza się, że jak wena już jest, to czasu brak ;<
Ja ci nie zabraniam dodać mnie do obserwowanych, żeby być na bieżąco :P
Świetne *.* ^^
ReplyDelete