Sunday, 25 August 2013

Snily - rozdział 7.

– Lily! Severusie! Petunio! Wstawajcie! – dobiegał z dołu głos Mary Evans. – Dzisiaj Boże Narodzenie!
Lily słysząc te słowa otworzyła szeroko oczy. Spojrzała w bok, gdzie pod przeciwległą ścianą na łóżku jej siostry leżał Severus. Patrzył na nią i uśmiechał się.
– Dzień dobry! – przywitał ją. – Jak się spało?
– Cudownie! – usiadła na łóżku, przeciągając się. – Tylko szkoda, że ty leżałeś tak daleko.
– No później to już tak – zaśmiał się.
Albo się Lily zdawało, albo w tym momencie usłyszała ciche prychnięcie, dochodzące zza drzwi. Wysłuchiwała jeszcze przez chwilę jakiś dźwięków, ale się zawiodła. Uznała, że rzeczywiście jej się przesłyszało. Wstała z łóżka, zapominając, że przecież ma na sobie tylko koronkową bieliznę. Spojrzała na Snape'a chcąc coś powiedzieć, ale gdy zauważyła, że on wprost pożera ją wzrokiem, wypaliła:
– Na co się tak gapisz?!
– Na ciebie...piękna jesteś. Ale serio, ładniej byłoby ci bez tego – mówiąc to przybliżył się i musnął delikatnie jej pierś. – I bez tego – uśmiechnął się znacząco, przesuwając palcem po krawędzi jej majtek.
Dziewczyna się odsunęła. Przypomniała się sytuacja sprzed kilkunastu dni, kiedy to posunęli się odrobinkę za daleko. Wtedy też powiedział coś podobnego.
Jednak jeszcze nie była pewna, czy tego chciała...czy była gotowa na kochanie się. Miała tylko 15 lat...rodzice zawsze wpajali jej do głowy zasadę, że "seks tylko po ślubie". Nie zamierzała się do tego stosować, owszem, no ale żeby w wieku piętnastu lat...Nie, żeby myślała, że Severus chce coś z nią robić. No ale chłopcy zawsze byli do tego bardziej skorzy, a w tym wieku hormony buzują i emocje mogą ich ponieść poza "granicę".
– Nie patrz się tak! – zaśmiała się, gdy spostrzegła, że chłopak nadal nie odrywał od niej wzroku.
Podeszła do krzesła, na którym wisiał jej szlafrok i włożyła go. Dostrzegła grymas niezadowolenia na twarzy Severusa i uśmiechnęła się pod nosem. Bez słowa wyszła z pokoju i zapukała do łazienki.
– Odwal się, Snape! – krzyknęła Petunia, która tam siedziała.
– Ale to ja! – Lily wybuchnęła śmiechem.
– Czego chcesz?!
– Wrócę później! – rzekła radośnie po czym zeszła na dół do kuchni.
Pomimo tego wesołego tonu martwiła się o siostrę... Odkąd Lily skończyła dziewięć lat, Petunia zmieniła trochę do niej podejście...no dobra, nawet bardzo. Dziewczyna zastanawiała się, czy to przez Severusa...Szybko odrzuciła od siebie tę myśl i zaczęła robić sobie śniadanie. Ale to nie dawało jej spokoju. Odkąd rudowłosa zaprzyjaźniła się z chłopakiem, jej siostra  z roku na rok stawała się w stosunku do niej coraz bardziej oschła...złośliwa...Oczywiście przy rodzicach "zawsze było w porządku, nie kłóciły się". Lily chciałaby, żeby było tak naprawdę, ale cóż...nawet kiedy próbowała szczerze porozmawiać z Petunią, ta na nią wrzeszczała i wyzywała ją od dziwadeł. Przykro jej było, że coraz bardziej się od niej oddala...kiedyś były nierozłączne, a teraz? Lepiej nie mówić...
Kiedy wstawała od stołu, do kuchni wszedł Severus.
– Zrobiłaś mi śniadanie, kochanie? – zapytał żartobliwie.
– A masz rączki? To ich użyj. I ile razy  mam ci powtarzać, żebyś nie mówił do mnie "kochanie"?!
– Tyle razy, ile jeszcze tak powiem, kochanie.
– Spadaj!
– Kochanie...– zaśmiał się.
– Zejdź mi z oczu!
– Ależ kochanie, jak możesz tak mówić?!
– Oj grabisz sobie, grabisz.
– Grabić to można liście, kochanie.
– Snape! Do jasnej cholery, ogarnij się! – teraz naprawdę się wkurzyła.
– Kochanie, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi – powiedział to czule, ale Lily wiedziała, że ten ton też jest elementem żartu.
Na ich nieszczęście, w tym momencie do kuchni weszła Petunia. Słysząc tę wymianę zdań, ściągnęła usta i zacisnęła dłonie w pięści, ale mimo wszystko udawała, że nic się nie stało. Lily widząc dziwne zachowanie siostry, bez słowa wyszła z pomieszczenia. Za nią jak cień, podążył chłopak. Poszli na górę i ubrali się, żeby nie chodzić po domu w samych szlafrokach. Usiedli na łóżku Lily, która zaczęła bez zbędnego wstępu:
– Nie wiem, o co jej chodzi! Już wcześniej zachowywała się dziwnie w stosunku do mnie, ale przez te kilka ostatnich dni pobiła swój rekord! Severusie, co ja mam robić? Widzę, że oddalamy się od siebie coraz bardziej, ale tego nie chcę! I jeśli to się nie zmieni, to... boję się, że w przyszłości możemy nie utrzymywać kontaktu! Nie zniosę dłużej takich myśli! Sev, pogadaj z nią, bo kiedy ja próbuję, ona nawet nie stara się słuchać i mnie olewa! Proszę cię, zrób to dla mnie.
– Ale ja – napotkał jej błagalne spojrzenie – no dobrze, dla ciebie wszystko.
– Zawołam ją – powiedziała, po czym wyszła z pokoju.
Nie musiała jej długo szukać – była tuż za drzwiami.
– Severus chce z tobą porozmawiać – wybąknęła trochę zdziwiona obecnością siostry w tym miejscu.
– S-Severus? E....n-no ... no dobrze, a-a gdzie j-jest?
Kolejne dziwne zachowanie siostry. Nigdy się nie jąkała. Lily wskazała głową w kierunku ich pokoju i weszła do łazienki, znajdującej się naprzeciw jego. Kiedy stamtąd wyszła, usłyszała urywany szloch Petunii. Niestety, miała ona dość donośny głos.
– Ale ja cię kocham! Kocham cię, rozumiesz?! Zawsze cię kochałam, nawet jako dziecko! Odkąd Lily zaczęła cię tu przyprowadzać! Ale ja widziałam, jak ty na nią patrzysz! Próbowałam zapomnieć, ale chyba widzisz, jak wyszło. Nigdy nie miałam chłopaka! A przecież mam już siedemnaście lat! I przez ten cały czas to właśnie ty mi siedzisz w głowie! I nienawidzę cię za to, rozumiesz?! I nienawidzę swojej siostry za...za wszystko! Przecież to ja miałam być ...
Lily odsunęła się od drzwi w tym samym momencie, w którym one trzasnęły. Petunia ze łzami w oczach pobiegła w kierunku schodów, nawet nie zauważając dziewczyny, która po cichutku wśliznęła się do swojego pokoju. Zerknęła na ciągle zszokowanego Severusa i napotkała jego spojrzenie. Tysiące myśli krążyły w jej głowie z szybkością błyskawicy, ale nic nie było uporządkowane. Powiedziała tylko:
– Słyszałam. Nie wiem, czy to było wszystko, co ci mówiła, w każdym razie słyszałam ten fragment o...o kochaniu.
Podeszła do łóżka i bezwładnie na nie opadła. Odwróciła się twarzą do chłopaka i łzy zaczęły płynąć jej ciurkiem.
– Nie miałam pojęcia, że to przez to tak mnie traktuje – wyszeptała zdławionym głosem. – Och, gdybym wiedziała!
– To nie twoja wina, Lily – przysunął się do niej i przytulił ją. Odgarnął jej włosy z twarzy i pogłaskał po policzku, ocierając przy tym łzy.
– A to, co mówiła wychodząc? O tym, że to ona miała być...? Czym? Kim? Wiesz, o co jej chodziło?
– Nie mam pojęcia.
Siedzieli tak, milcząc i ciągle się przytulając, jeszcze przez jakieś dwie godziny. Było im ze sobą dobrze bez zbędnych słów...bez niczego.
Puk, puk, puk.
Spojrzeli w stronę balkonu, skąd wydobywał się ten dźwięk. Za oknem siedziała zmarznięta sowa z małą paczuszką przywiązaną do nóżki. Snape popatrzył na nią chwilę zdziwiony, a Lily natychmiast podbiegła do okna, otworzyła je i chwyciła delikatnie ptaka. Kiedy odwiązała przesyłkę, wsadziła go do klatki Eurydyki, która w tym momencie smacznie spała.
– Do ciebie – powiedziała Lily, spoglądając na nazwisko adresata na paczce. Rzuciła ją chłopakowi, a sama opadła zmęczona na łóżko.
Snape rozdarł ozdobny papier i im oczom ukazał się koszyczek z piernikami w kształcie serc, najwyraźniej domowej roboty.
– List! – zawołała Lily, zauważając zwitek pergaminu leżący obok prezentu. Podała go przyjacielowi, który zaczął głośno czytać:
Severusie!
Nie wiem, gdzie jesteś, ale wiedz, że za Tobą tęsknimy...a przynajmniej ja. Tata nas zostawił. Nie podał powodu. Pewnej nocy wyszedł z domu i już nie wrócił. Być może coś mu się stało... nie mam pojęcia. Tobiasz nie był dobrym ojcem, to fakt, ale...chyba lepszy taki, niż żaden. A może jednak tak jest lepiej...?
Brakuje mi Ciebie. Szkoda, że nie przyjechałeś na święta. Rozumiem, że wolisz spędzić je w Hogwarcie albo w domu jednego ze swoich kolegów. W końcu wszędzie lepiej niż tu...
Skończyłam z piciem, nie mówiąc już o braniu narkotyków. Byłam na odwyku. Czułam się strasznie, ledwo co wytrzymałam to wszystko. Nie miałam żadnego wsparcia, ale dałam radę. To musiał być jakiś cud. Ale postanowiłam, że zrobię to, żeby cię odzyskać.  Chciałabym już żyć normalnie i tworzyć szczęśliwą rodzinę. Wiem, że jestem złą matką. Nie poświęcałam Ci wystarczająco dużo czasu, nie pomagałam Ci z problemami, tak naprawdę nie widziałam, jak dorastasz. Bardzo tego żałuję. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, zapewniłabym Ci idealne dzieciństwo.
Może tego nie nigdy nie odczuwałeś, ale kocham Cię najmocniej na świecie. Zrozumiem jednak, jeśli nie będziesz chciał utrzymywać ze mną kontaktu. Ja sama się sobą brzydzę, a co dopiero Ty. Masz prawo. Sama dałam Ci ku temu mnóstwo powodów. Nie pogniewam się, jeśli napiszesz mi, że mnie nienawidzisz albo i nie odpiszesz wcale. 
Błagam, wybacz mi. Jeśli dasz mi szansę, będziemy wreszcie szczęśliwi. Obiecuję.
Mama.
Lily spojrzała na chłopaka. Pierwszy raz widziała, jak płacze. Przybliżyła się do niego i przytuliła go. Czuła jak jego gorące łzy moczą jej włosy, kiedy wtulił w nie swą głowę. Nic nie mówił, tylko cicho łkał. Po piętnastu minutach postanowiła przejąć inicjatywę.
– Severusie – wyszeptała – wszystko będzie dobrze. Jestem tu. Jestem tu i naprawdę wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Wszystko się ułoży. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz. Severusie...Severusie, spójrz na mnie.
Kiedy nie zareagował odsunęła się od niego. Położyła mu dłonie na policzkach i ponowiła próbę:
– Spójrz na mnie. Proszę cię.
Patrzyła teraz w te czarne oczy, które tak ubóstwiała, a które teraz nie wyrażały absolutnie nic, oprócz bólu, smutku i kompletnej pustki.
– Jeszcze będziesz szczęśliwy, zobaczysz – pocieszała go. – Stworzycie szczęśliwą rodzinę, zapomnicie o przeszłości. Wkroczycie w nowe życie. Severusie, poza tym masz jeszcze mnie. Wiesz, że zawsze ci pomogę. Zawsze możesz na mnie liczyć. Nigdy cię nie zawiodę i zawsze cię wysłucham. Przez te wszystkie lata, przez całe życie, przez cały ten czas z tobą będę, rozumiesz? Zawsze.
– Li-Lil – wykrztusił dławiąc się łzami. – Jesteś najcudowniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznałem. 
Nagle przestał płakać.
– Przepraszam, że tak się rozkleiłem, ja...
– Nic nie mów – wyszeptała. – Łzy to nie oznaka słabości, to oznaka człowieczeństwa. 
– Kocham cię, Lily.
Dziewczynę zatkało. Wprost nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. W jej głowie pojawił się jeszcze większy zamęt. Jednak opanowała się i po chwili powiedziała cicho:
– Ja ciebie też, Severusie.
– B-będziesz ze mną? – widać było, że zadanie tego pytania sprawiało mu trudność, ale jednocześnie i ulgę.
Chciała wykrzyknąć "Och tak! Nareszcie zapytałeś, tak długo na to czekałam!"  jednak wbrew sobie spuściła głowę i potrząsnęła nią.
– Nie chcę ranić Petunii. Nie mogłabym jej tak skrzywdzić. Przepraszam. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Chłopak poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody i przebił mu serce ostrym sztyletem. Jakieś tysiąc razy. 
– Ale nadal chyba będziemy się przyjaźnić? – w jego głosie słychać było strach pomieszany z nadzieją.
Uśmiechnęła się przez łzy, które już wcześniej pojawiły się w tych zielonych oczach.
– Tak.
– No to teraz skosztujmy pierników mojej mamy! – Kamień spadł mu z serca i widocznie poprawił mu się humor.
Siedzieli tak na łóżku jeszcze kilka minut, zajadając się piernikami.
W pewnym momencie usłyszeli skrzypienie drzwi. Spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli panią Evans, na której twarzy zawsze gościł dobrotliwy uśmiech,
– Dzieci, jest Boże Narodzenie! – zawołała od progu. – To przecież rodzinne święto. Zejdźcie na dół i rozpakujcie swoje prezenty! I cieszcie się tym dniem!
– Mamo? E...mam prośbę...bo...czy ten no...Czymogłabyprzyjśćdonasmamaseverusa?! -wypaliła Lily nie łapiąc oddechu.
– Wolniej, kochanie, bo nic nie rozumiem – uśmiechnęła się.
– Czy...czy moglibyśmy zaprosić do nas mamę Severusa? Nie chciałabym, żeby obchodziła święta samotnie...a...
– Oczywiście, że tak – przerwała jej. – Napiszcie więc do niej.
Snape zerwał się jak oparzony z łóżka i otworzył klatkę z sowami. Wyjął tę mniejszą, która niedawno tu przyleciała, złapał w biegu jakiś skrawek pergaminu i pióro i wyskrobał:
Jestem u Lily.
Jej rodzice zapraszają cię na dzisiejszy obiad.
Kocham Cię.
Sev.
Zwinął kartkę i przywiązał do nóżki ptaka.
– Do mamy...– powiedział do niego. – Eileen Snape.
Wypuścił go przez otwarte okno i obserwował, dopóki nie znikł na horyzoncie.
Z uśmiechem na ustach wziął Lily za rękę i nie zważając na zdziwione spojrzenie pani Evans, minął ją i zbiegł z dziewczyną po schodach do salonu.
Po prawej stronie od nich było wejście do kuchni, zaś po lewej przy białym, murowanym kominku stała sofa oraz dwa fotele. Na jednym z nich siedział Nathan Evans, na drugim Petunia, która coś wyszywała. W kącie stała pięknie ozdobiona choinka, pod którą leżało kilka, zawiniętych w kolorowe papiery, paczek.
– No wreszcie państwo młodzi raczyli zejść! – zaśmiał się pan Evans na widok tej dwójki, trzymającej się za ręce.
Puścili się, a Lily automatycznie spojrzała na siostrę. Jej mina mówiła sama za siebie - była wściekła.
– Prezenty są! Na co jeszcze czekacie?! – zawołał ojciec, pokazując swoje białe zęby.
Podeszli wolnym krokiem do choinki, jednak nie mogąc już dłużej udawać spokojnych, rzucili się pod nią. Lily rozwinęła już prawie wszystkie prezenty. Od Sary dostała ogromne pudło czekoladowych żab i cukrowych piór, od innych koleżanek z roku również słodycze, od rodziców kolejną książkę, a od Severusa perfumy. Natychmiast się nimi popsikała i zaczęła wdychać cudowny lawendowy zapach, unoszący się teraz w powietrzu. Został jej jeszcze ostatni podarek do odpakowania. Zastanawiała się, co to jest, bo bardzo niezgrabnie zawinięte, tworzyło nieregularny kształt. Rozwinęła papier i ujrzała zawieszone na srebrnym łańcuszku serce, które było w tym samym kolorze. Zauważyła, że można je otworzyć, więc to zrobiła. Ze środka wypadła tylko malutka karteczka z napisem: "Bardziej pasujesz do Gryffindoru".
Ughhh! Że też ten Potter musiał popsuć jej święta! Przecież tak długo udawało jej się o nim nie myśleć i wszystko było dobrze! On zawsze daje o sobie znać w nieodpowiednich momentach! Spojrzała jeszcze raz na naszyjnik. Ku swojemu niezadowoleniu, musiała przyznać, że bardzo jej się podobał. I nie wyglądał na taki, który można kupić tylko za kilka sykli w byle jakim sklepie. Potter się postarał...I ma gust.
– Kto ci to przysłał? – z zamyślań wyrwał ją Severus.
– Och, nie wiem – skłamała, żeby się nie zdenerwował na myśl o nim. – I nie wiem też, o co chodzi z tym, że pasowałabym do Gryffindoru...przecież to nieprawda, jestem w Slytherinie.
– No wiesz...jak by tak o tym pomyśleć, to rzeczywiście masz dużo gryfońskich cech...
– Nie rozmawiajmy już o tym. Jestem tam, gdzie jestem i jest mi z tym dobrze! – przerwała dyskusję.
Zmienił temat.
– Właśnie, może mama przysłała odpowiedź! Idziemy na górę sprawdzić?
– A po co? Spójrz! – wskazała w kierunku schodów, przy których była jeszcze przed sekundą sówka. Teraz usiadła już na ramieniu Snape'a. – Musiałeś zostawić otwarte okno.
W tym czasie chłopak już rozwinął kartkę i przeczytał krótką wiadomość.
– Będzie za dwadzieścia minut! – poinformował Lily uradowany.
– A za pół godziny obiad, więc akurat zdąży – do salonu weszła pani Evans. Usiadła na sofie i gestem dłoni przywołała do siebie dzieci.
Lily zwinęła rozerwany papier po prezentach w kłębek i wrzuciła do kominka. Usiadła obok swojej mamy, a czarnowłosy chłopak zajął miejsce koło dziewczyny.
– Bardzo chciałbym poznać twoją mamę – przemówił niespodziewanie pan Evans.
W oczekiwaniu na przybycie gościa, rozmawiali wesoło i plotkowali. Tylko Petunia była wyjątkiem. Wyszywała tak zawzięcie, że mogłaby komuś zrobić krzywdę igłą. Patrzyli się na ogień wesoło trzaskający w kominku, kiedy nagle rozbrzmiał dzwonek. Wszyscy zerwali się jak oparzeni.
– Pójdę otworzyć! – wykrzyknęła Mary i pobiegła do drzwi. Reszta poszła w jej ślady, nawet Petunia. Ustawili się w półkolu, pan Evans stał naprzeciw wejścia.
– Witam panią bardzo serdecznie – przywitała się z gościem matka sióstr. – Nazywam się Mary Evans, a to jest mój mąż...
– Nathan – wyszeptała dopiero co przybyła kobieta na wpół zdziwiona, na wpół przerażona.
– Eileen – on też prawie nie mógł mówić.
Nastała pełna oczekiwania, niezręczna cisza.

18 comments:

  1. Replies
    1. jak ja cię nie trawię xd (Tak, wiem, że mam słabe trawienie ;o xd)

      Delete
  2. Miłoo *-* I dziękuję za komplement o Wariatce xDD TAK,nudziło mi się xDD I tylko spróbujesz Zawiesić/Usunąć bloga.. Tylko spróbujesz .__. A znajdę i zadźgam ;_; Rozdział jak zwykle Żajebisty *-* Dlaczego Eileen zna Nathana ? O.o JA CHCE TO WIEDZIEĆ x DD Tu i teraz xD Pisz nowy rozdział i NIE WAŻ SIĘ usuwać bloga,Jaszne ? ;3
    Życzę weny :D

    ReplyDelete
  3. Kurde no, a Avadą chcesz?;c Nie zawieszaj! To jest jedyne Snily które dobrze mi się czyta <3
    Rozdział zajefajnny jak zawsze <3 Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;*

    ReplyDelete
  4. Jeju... to naprawdę świetne opowiadanie. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Daj znać w grupie, jak już się ukaże.
    Zainspirowałaś mnie. Nie obrazisz się jak troszkę ściągnę twój pomysł? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na ktorej grupie? xd bo wstawiam na wszystkie xd możesz zaobserwować bloga, jak chcesz być na bieżąco xd
      a co do ściągnięcia pomysłu: co chcesz dokładnie ściągnąć? xd

      Delete
  5. fajne :P
    wpadnij do mnie :*
    magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com

    ReplyDelete
  6. nwm gdzie mam to zostawić, więc zostawię tutaj :)
    NOMINACJA DO LIEBSTER AWARD! gratuluję i pozdrawiam :)

    http://mojeffhp.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html

    ReplyDelete
  7. co to kurwa jest???

    ReplyDelete
    Replies
    1. This comment has been removed by the author.

      Delete
    2. Człowieku nie lubisz czytać dobrych fanfiction to nie wchodź na tą stronę :/
      Nadal mi obcina słowa po lewej :(

      Delete
    3. Eee... Problemy ze wzrokiem?! Genialny fanfic!
      Shina

      Delete
  8. nie macie prawdziwego zycia???

    ReplyDelete
    Replies
    1. This comment has been removed by the author.

      Delete
    2. Nie masz wyobraźni - nie pokazuj tego publicznie nawet z anonimkusia :)

      Delete
  9. Patrząc po datach widzę że pewnie już go zawiesiłaś... Ale i tak zaklinam cię: PISZ DALEJ!!!
    Pytanie: Skąd ja znam ten fragment? Ten o Petuni... O mamie Severusa... O naszyjniku... O tym że Elieen zna Nathana...?

    ~Mia Delarove

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wznawiam :) Nie mam pojęcia skąd znasz ten fragment. Jeśli sugerujesz, że to plagiat czy coś w tym stylu to zapewniam cię, że nie :) Sama wszystko wymyśliłam :)

      Delete
  10. Aaaa dramatyczne zakończenie !!,,,

    ReplyDelete