Friday, 9 August 2013

Snily - rozdział 3.

– Co ty robisz?!  wrzasnęła.
Przy biurku siedziała Petunia, która miała w ręku jeden z listów od Severusa.
– KIM ty jesteś?!  odkrzyknęła siostra. – Czarownicą?! Jakoś nie chce mi się w to wierzyć!
Była jednak przerażona. Wpatrywała się wielkimi oczami w dziewięcioletnią dziewczynkę. Lily uznała, że przed siostrą nie może ukrywać prawdy, skoro już przeczytała te listy.
– Tylko nie mów nic rodzicom  poprosiła. – Bo widzisz...ja mam magiczne zdolności.
Skutek tych słów był natychmiastowy. Twarz Petunii wydłużyła się. Jeszcze wszystko byłoby w miarę w porządku, gdyby nie sowa, która w tym momencie zapukała pazurkiem w szybę. Starsza z sióstr krzyknęła i podskoczyła.
– To ta sama sowa, co wtedy!
Lily pobiegła do okna, ale Petunia ją wyprzedziła. Szybko odwiązała liścik z jej nóżki, ptak ją udziobał i odfrunął niezadowolony.
– No, zobaczymy, co ten SEV ma ci jeszcze do powiedzenia – powiedziała jedenastolatka szyderczo. Rozwinęła kawałek pergaminu i przeczytała na głos:
– "Masz urodziny? Nic nie mówiłaś. Wiem, że trochę na to za późno, ale życzę ci wszystkiego najlepszego. Powiedz im, że jesteś czarownicą. Powinnaś być z tego dumna! Nie ukrywaj tego. TWÓJ Sev" – zrobiła znaczną przerwę, po czym powiedziała:
– A od kiedy ten chłopak Snape'ów jest TWÓJ, hę? Czarownica, phi! A co ty niby takiego umiesz, co?!
– Petunio, proszę, nie każ mi...
– CHCĘ coś zobaczyć – wymuszała na dziewczynce. – Bo inaczej powiem wszystko mamie!
– N-no d-dobrze, ale się nie przestrasz  mówiąc to wyczarowała mały płomyczek ognia. Przeniosła go na kawałek pergaminu, a kiedy ten się nie zapalił, Petunia wybiegła z pokoju. Lily pognała za nią, a kiedy ją w końcu dogoniła, ta była w kuchni, mówiąc o czymś z przejęciem mamie:
– ...a on się nie zapalił! Rozumiesz? To jakiś potwór!
Lily od razu wiedziała, o co chodzi. Matka zwróciła się w jej stronę i zapytała z nieprzeniknionym wyrazem twarzy:
– To prawda?
– Tak  wyszeptała Lily spuszczając głowę w dół.
– Petunio, idź do siebie – powiedziała sucho matka.
– Ale...
– Nie słyszałaś? Wracaj do pokoju. Chciałabym trochę porozmawiać z Lily  dodała już łagodniejszym tonem, co zaskoczyło obie dziewczynki.
Petunia zła na cały świat, a chyba najbardziej na siostrę odwróciła się na pięcie i z podniesioną głową wyszła z pomieszczenia, nie omieszkając przy tym rzucić pogardliwego spojrzenia na Lily i wysyczeć:
– Dziwadło, cha cha cha cha cha!
– Lily...– zaczęła spokojnym i trochę smutnym tonem matka, kiedy Petunia opuściła kuchnię. – Dlaczego nam nie powiedziałaś?
– Bo dowiedziałam się  dopiero dzisiaj...od Severusa.
– Mogłabyś...yhmm...– kobieta nie wiedziała, jak ma sformułować swoją prośbę  pokazać mi coś...eee...magicznego?
Lily pełna niedowierzania, a jednak zachwycona, sprawiła, że gazeta leżąca na stole uniosła się, zrobiła rundkę wokół nich i wylądowała z powrotem na swoim miejscu. Matka wpatrywała się w nią z szeroko otwartymi oczami.
– Niesamowite  wyjąkała, przytulając ją.
W tym momencie drzwi do kuchni otworzyły się z trzaskiem i do środka wszedł wysoki czarnowłosy mężczyzna z kwadratową szczęką, mocno zarysowanymi mięśniami i wąskimi ustami. Nathan Evans, ojciec Lily. Jego ciemne jak węgiel oczy omiotły pomieszczenie, a wzrok zawiesił przez chwilę na córce. Przez ułamek sekundy złagodniał mu wyraz twarzy, ale potem znów sposępniał. Dziewczynka bardzo dawno go nie widziała. Ostatnio przychodził do domu późno w nocy, kiedy razem z Petunią już spały, a wychodził z niego przed wschodem słońca. Jej matka też wyglądała na zaskoczoną jego nagłym pojawieniem się. Rudowłosa nadal na niego patrzyła. Na jego śniadych ramionach opinała się czarna koszulka z krótkim rękawem. Jeansy również miał w tym kolorze. Wyglądał bardzo groźnie. Stanął w progu i wyszeptał:
– Mary...
Kobieta podeszła powoli do niego i spojrzała w jego, tak niedawno jeszcze, lodowate oczy, które teraz patrzyły na nią tak czule, jak kiedyś to zapamiętała.
– Mary, ja...– lecz ona zamknęła mu usta krótkim pocałunkiem.
– Ja też, ale już dobrze. Już dobrze...  uśmiechnęła się przez łzy.
Lily również płakała...ale tym razem ze szczęścia. Ojciec ukucnął przed nią i powiedział:
– Życzę ci wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Przepraszam, że tak was zaniedbywałem, to się już nigdy więcej nie powtórzy. Jestem najgorszym ojcem na świecie, nawet nie mam dla ciebie prezentu. Wynagrodzę ci to, przyrzekam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wszystkie trzy. I jeszcze raz ci życzę spełnienia wszystkich marzeń...
Nawet nie miał pojęcia, że to życzenie już się spełniło. Lily wreszcie była szczęśliwa. Nie chciała prezentu. Chciała tylko wspólnie spędzonego czasu.
– Nathan...mamy dla ciebie cudowną wiadomość – odezwała się Mary i nie czekając na reakcję, powiedziała:
– Nasza córka jest czarownicą.
Nie ukrywał zdziwienia, ale też nie posiadał się z radości.
– Och, to cudownie, Lily! Pokażesz mi coś?
Dziewczynka, już z szerokim uśmiechem na ustach i łzami szczęścia w oczach, zrobiła to samo, co wcześniej przed mamą. Ojciec ją wyściskał, a mama oznajmiła,  że zrobi kolację (Lily całkiem zapomniała o głodzie) i poinformowała ją, że jej kara się skończyła. Rudowłosa, nie owijając w bawełnę, od razu zapytała, gdzie mieszkają Snape'owie i czy mogłaby spotkać się dziś z ich synem.
– Oczywiście, kochanie, ale najpierw coś zjedz – uśmiechnęła się matka. – Masz maksymalnie dwie godziny, bo już się ściemnia.
Wszystko wróciło do normy.
Lily otworzyła lodówkę, chwyciła dwa wczorajsze kotlety i nie zważając na to, że są zimne, wyszła z kuchni i zaczęła jeść. Gdy była już za drzwiami usłyszała głosy ojca i matki:
– Bardzo, bardzo cię przepraszam, Mary.
– Też cię przepraszam – chwila ciszy – za tamto.
– Było, minęło, nie ma co wspominać.
Lily cała w skowronkach pobiegła na górę, wparowała do pokoju i wykrzyczała do Petunii:
– Są razem! Tata od nas nie odejdzie! Jest na dole, możesz się z nim przywitać...ale teraz jeszcze poczekaj, bo chyba coś ważnego sobie wyjaśniają.
Zobaczyła łzę w oku siostry i zrozumiała, że to ze szczęścia. Lily pochłonęła kotlety i poszła umyć ręce.
Ubrała kurtkę i buty i wybiegła na dwór. Ciągle mruczała pod nosem adres Snape'ów:
– Spinner's End....Spinner's End.
Jej oczom ukazał się stary młyn i ucieszyła się, że już niedługo ujrzy Severusa. Kiedy dotarła przed właściwy domek i podeszła do drzwi, by zapukać, usłyszała kobiecy wrzask, serię przekleństw i męski ryk:
...TY NĘDZNA KURWO! TAKĄ JESTEŚ CZAROWNICĄ, ŻE NIE UMIESZ NAWET KOLACJI ZROBIĆ?! POMACHAJ TROCHĘ TYM SWOIM BADYLEM I ZRÓB MI COŚ! JAK MĘŻCZYZNA PRZYCHODZI DO DOMU TO KOLACJA MA JUŻ NA NIEGO CZEKAĆ! ZROZUMIANO?! ZNIKAJ MI Z OCZU, W TEJ CHWILI! ALE NAJPIERW ZRÓB COŚ DO ŻARCIA!
Usłyszała huk, kolejną serię przekleństw, krzyk, głośny szloch, huk, jakby coś...lub ktoś...został rzucony o ścianę, znowu przekleństwa i kolejny huk. A potem był już tylko urywany szloch...
Lily nie chcąc tego słuchać z płaczem pobiegła nad rzekę. Pomyślała o Severusie. A zdawało jej się, że to ona miała najgorzej! A on...starał się jej pomóc, mimo że sam miał tak wielkie problemy...Doceniła to. Przestała płakać. Zmierzała właśnie w swoje ulubione miejsce - na samotną wysepkę pośrodku rzeki, na którą prowadziła tylko jedna drewniana kładka. Przeszła przez nią, chcąc usiąść w cieniu kilku drzewek na krzyż, które się tam znajdowały. Lecz w jej ulubionym miejscu już ktoś był. Nie widziała jego twarzy, więc podeszła bliżej. Jej oczom ukazał się...
– Severus!  krzyknęła i podbiegła do niego. Usiadła obok i nie wiedząc czemu, znów zaczęła płakać.
– Lily...co się stało? – był szczerze zdumiony. – Myślałem, że masz szlaban i...chyba cię nie wyrzucili z domu, co?  bardzo się tym przejął. – Powiedziałaś im, że jesteś czarownicą?
– U mnie wszystko w porządku – szlochała. – Tata pogodził się z mamą, jest dobrze i nie odchodzi. Mama odwołała mi karę i w ogóle, ale... i opowiedziała mu o tym, co usłyszała, stojąc przed drzwiami jego domu.
– Ach...– mruknął cicho – dzisiaj ma dobry humor.
– Dobry humor? – zapytała przerażona.  To jak się zachowuje, kiedy ma zły dzień?
– O wiele gorzej. Nie chcesz wiedzieć. Ale już o tym nie rozmawiajmy  poprosił.
– Dobrze, rozumiem, ale...ej, jesteśmy kumplami i zawsze ci pomogę, tak jak ty mi, co nie? Więc jak chcesz o tym pogadać to wal śmiało – próbowała dodać mu otuchy. Zmieniła temat:
– Jak znalazłeś to miejsce?
– Często tu przychodzę mniej więcej o tej porze...zanim tata wróci z pracy.
Wiedziała, że musi się czuć bardzo niezręcznie, mówiąc jej o tym.
– Nie martw się. Jeszcze dwa lata i uciekniesz od tego. Poza tym można to chyba zgłosić na policję, tak?
– Ojciec by mnie zabił, kiedy wyszedłby z pierdla  westchnął. – Mogę ci dalej opowiadać o naszym świecie?
Zgodziła się, bo sama była bardzo ciekawa, ile jeszcze istnieje magicznych tajemnic. Poza tym nie do końca rozumiała zasady gry w quidditcha. Kontynuował swoją historię, ale spędzili razem w sumie tylko godzinę, bo Lily nie chciała spóźnić się do domu.
– Jeszcze napiszę – powiedział Snape.
– Okej, będę czekać na twoją sowę  uśmiechnęła się.
– Odprowadzić cię? – zapytał.
– Jasne!  cała promieniała.
Lily wyczarowała malutkie jasne płomyki, żeby choć trochę rozjaśnić drogę, przynajmniej przez kładkę. Była ona dość wąska, a jakoś dziewczynka nie miała ochoty na zimną nieprzyjemną kąpiel w rzece. Snape poszedł w jej ślady.
Wspinali się teraz na łagodne zbocze, żeby wyjść na ulicę. Zanim się na niej znaleźli, zgasili ogniki. Podążyli brukiem, ciągle prowadząc ożywione rozmowy o świecie magii. I nie tylko. Lily opowiedziała mu, jak rodzice się pogodzili. Ciągle jednak dręczyło ją jedno pytanie: skoro nie ona była powodem ich kłótni...to co?
Nim się obejrzeli byli już na schodkach prowadzących do domu Lily. Dziewczynka pożegnała się z kolegą i znalazła się w ciepłym i jasnym przedpokoju. 
– I jak było?  zapytał na przywitanie tata. 
Weszli do salonu i usiedli na kanapie. Po chwili dołączyła do nich mama niosąc lody. Zawołała Petunię, ale ta nie chciała przyjść. Kiedy skończyli już jeść, Lily pocałowała mamę i tatę w policzek, szepcząc temu ostatniemu do ucha:
– Dziękuję, że w końcu jesteś.
Ojciec spojrzał na nią z zatroskaną miną i jeszcze raz ją przeprosił.
– I jak byś mogła, Lily  zatrzymał ją na chwilę – to porozmawiaj z Petunią, bo zdaje mi się, że jest na mnie zła...co w sumie mnie nie dziwi. 
Wstał z sofy , przeszedł przez pokój i zniknął za drzwiami, prowadzącymi na taras ogrodowy.
Lily na wpół szczęśliwa na wpół smutna powlokła się na górę, po raz drugi dzisiaj wzięła prysznic i w końcu weszła do swojego pokoju. Petunia nawet na nią nie spojrzała. 
– Zadowolona? – syknęła jadowicie w jej stronę.
– O co ci chodzi? – zapytała Lily zdezorientowana.
– Są z ciebie dumni. Z tego kim jesteś. A jesteś DZIWADŁEM! – krzyknęła.
– Petunio...– w jej oku zabłysła łza. – Petunio, proszę, nie mów, tak. Nasi rodzice się w końcu pogodzili, powinnaś się cieszyć razem z nami...
– Z czego? To, że...
– Z tego, że tata od nas nie odchodzi!  przerwała jej.
– Tacie nie powinna wcale taka myśl przyjść do głowy! 
– No dobrze, więc co? Będziesz się teraz obrażać na cały świat?  łzy popłynęły jej po policzkach.
– A ty to niby taka święta? No tak! Święta Lily Evans, która odmieniła życie naszej rodziny, bo wyznała, CZYM jest! A jest jakimś dzikusem! Dziwadłem! Nikt normalny nie umie robić takich rzeczy, jak ty! A rodzice są z ciebie dumni, choć nie mają z czego! I jeszcze do tego wszystkiego dochodzi ten chłopak od Snape'ów. On też zawsze był jakiś dziwny, pewnie jest taki sam jak ty!
– A żebyś wiedziała! On jest czarodziejem a ja czarownicą i oboje jesteśmy z tego dumni! A jeśli masz z tym problem to trudno! To nie moja wina, że jesteś mugolką! Wiem, że też chciałabyś umieć to, co ja! Jesteś zazdrosna i próbujesz to ukryć! I jesteś samolubna! Nie cieszysz się, że tata zostaje, a powinnaś skakać z radości, tak jak ja! Teraz, kiedy nareszcie wszystko jest dobrze, ty wynajdujesz sobie jakieś problemy! – nigdy wcześniej nie mówiła takim tonem do siostry. Sama się trochę zdziwiła, łzy przestały jej płynąć i patrzyła teraz na nią wyzywająco. 
Ta nie mogła wykrztusić słowa. Odwróciła się i wybiegła z pokoju, zapewne po to, żeby poskarżyć się mamie.
Lily się tym nie przejęła i położyła się na łóżku. Już zasypiała, gdy drzwi nagle otworzyły się i do środka weszła Mary, trzymająca za rękę Petunię. Za nimi oparty o framugę stał tata.
– Musimy porozmawiać – rzekła łagodnie matka, siadając na łóżku Lily. Petunia walnęła się na swoje, a Nathan nie ruszał się z miejsca. Widząc zdziwione spojrzenie córki, powiedział:
– Petunia poskarżyła się na ciebie... Jednakże oboje z mamą stanęliśmy po twojej stronie. I to nie ze względu na to, że jesteś czarownicą, bo to nic nie zmienia i nadal traktujemy was równo. Po prostu masz rację. 
– Próbowaliśmy wyjaśnić Petunii, że nie może być zazdrosna, bo siałaby tylko ponurą atmosferę w domu – wtrąciła się Mary.  A przecież chcemy być szczęśliwą rodziną...teraz, kiedy się wszystko między waszym ojcem a mną wyjaśniło... Jednak ona nie chce przyjąć do wiadomości tego, że jesteś...ciut inna. Ale to dar, nie przekleństwo, jak ona myśli. Jesteś wyjątkowa. To też próbowaliśmy wytłumaczyć twojej siostrze. Petunio, z czasem do tego przywykniesz, zobaczysz. Nawet, jeśli nie podobają ci się zdolności Lily, to musisz je przynajmniej tolerować. Proszę cię, żebyś nie wyzywała jej więcej od "dziwadeł" czy "potworów". Przeproś ją. Zostawiamy was same. Wyjaśnijcie sobie wszystko. Wzięła Nathana za rękę i wyszła z pokoju.
Lily się położyła. Nie miała ochoty rozmawiać z siostrą. Nastała niezręczna cisza. Po dziesięciu minutach Petunia odezwała się:
– Dobra, masz rację, byłam zazdrosna. Przepraszam. Nie jesteś żadnym dziwadłem.
Na tym się skończyło. Lily wstała z łóżka i podeszła do szafy. Wyjęła swoją piżamę i poszła do łazienki się przebrać. Gdy wróciła do pokoju, Petunia już spała. Lily trochę zdziwiona, że jej siostra tak szybko zasnęła, wyszła na balkon. Nie było jej zimno mimo nieustającego mrozu i ujemnej temperatury. Pomyślała o Severusie. Bardzo się cieszyła, że dziś rano tak wcześnie się obudziła, bo gdyby nie to...nie chciała o tym nawet myśleć. Przypomniała sobie jego uśmiech. Poczuła się lekko, jak nigdy dotychczas. Stwierdziła, że pomimo wielu wylanych łez, to był najlepszy dzień w jej życiu.
Gdy zaczął wiać coraz silniejszy wiatr, wróciła do pokoju. Wyciągnęła z biurka swój czerwony pamiętnik i opisała, jak w ciągu zaledwie kilku godzin wszystko się zmieniło. Teraz nic nie potrafiło zepsuć jej szczęścia. Spojrzała na zegarek. Była pierwsza w nocy. Powlokła się do łóżka, walnęła się na nie i natychmiast zasnęła. 

***

Spotykali się codziennie. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Byli najszczęśliwszymi dziećmi w okolicy. Na początku ich znajomości dołączała do nich Petunia, ale z czasem przestała się z nimi bawić. Mijały dni, miesiące... 
Lily miała już jedenaście lat. Jej radość była nie do opisania, kiedy dostała list z Hogwartu. Jednak jeszcze bardziej się cieszyła, kiedy poszła zrobić zakupy na ulicy Pokątnej z rodzicami...i Severusem oczywiście. 

– Spotkamy się jutro? – zapytał ją pod koniec pewnego spotkania Snape.
– Wyjeżdżam, mówiłam ci. Wracam dopiero 1. września.
– Okej to...umówimy się na peronie dziewiątym o 10.30?
– No dobra  uśmiechnęła się do niego.
– To...do zobaczenia na King Cross?  – wyraźnie posmutniał. Nie lubił się z nią rozstawać na dłużej niż 5 minut.
– Do zobaczenia.
I wtedy Snape zrobił coś, czego nigdy nie zrobił – chwycił jej dłoń i musnął ją ustami.
Zarumieniła się
– Czasem trzeba się wykazać znajomością dobrych manier  zażartował.
Roześmiała się. Uwielbiał ją rozśmieszać.
– Muszę już lecieć, Severusie. Będę tęsknić i na pewno wyślę sowę. Papa.
I zostawiła go z błąkającym się uśmiechem na twarzy.

***

Tego ranka obudziła się bardzo wcześnie. Nie mogła uwierzyć, że to już dziś. Był pierwszy września i od dzisiaj miała uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie razem z Severusem. Bardzo się cieszyła, że zobaczy go po dwóch tygodniach rozłąki. Wczoraj wieczorem wróciła z Francji, więc nie miała za bardzo czasu na spotkanie. "Musisz się wyspać. Jutro wielki dzień", powtarzała ciągle mama.
Lily zbiegła na dół na śniadanie, zjadła szybciutko tosty przygotowane przez ojca i zaczęła dopakowywać do kufra niezbędne rzeczy. Wzięła szybki prysznic i ubrała się. Chwyciła swój bagaż i klatkę z sową - Eurydyką, po czym zapakowała wszystko do samochodu. Jeszcze na chwilę pognała na górę, żeby pożegnać się z Petunią, która dopiero co się obudziła.
– Będzie mi ciebie brakowało – powiedziała na odchodne, całując siostrę w policzek. Wybiegła z powrotem do ogrodu, mijając krwisto-czerwony motor ojca. Wsiadła do samochodu i zatrzasnęła drzwiczki, czekając na mamę. Tata musiał jechać dziś wcześnie do pracy, więc nie mógł towarzyszyć jej na dworcu King Cross. Lily zerknęła na zegarek. Była 9:50. Kiedy myślała już, że spóźni się na pociąg, jej matka otworzyła drzwi i niezgrabnie wślizgując się do środka, zapytała:
– Gotowa?
– Od zawsze.
Zapięła pas i czekała, aż to samo zrobi  Lily. 
Przed dworcem King Cross zaparkowały o 10.20. Szybko wzięły wózek i wyjęły szkolny kufer z bagażnika. Lily chwyciła klatkę z Eurydyką i ruszyły. Mijały po drodze tłumy spieszących się ludzi, lecz ona wypatrywała tylko jego. Odliczała już dosłownie sekundy. Były teraz na peronie piątym.
Szóstym.
Siódmym.
Ósmym...
Kiedy dotarły na peron dziewiąty, Lily zaczęła się bacznie rozglądać za pewnym chudym, wysokim jedenastolatkiem z ziemistą cerą i haczykowatym nosem.
Ich spojrzenia spotkały się w połowie peronu. Lily coś zagotowało się w brzuchu, bo doznała bardzo miłego szoku.
UMYŁ WŁOSY.

14 comments:

  1. UMYŁ WŁOSY ! O ja nie mogę xD

    Świetny rozdział ! Dobrze że zrobiłaś przeskok w czasie xD Nie mogę się doczegać rozdziałów tych strikte Hogwartowych xd albo tego, jak Lilka będzie musiała wbiec w ścianę xd
    Pozdrawiam,
    Mad.

    ReplyDelete
  2. Końcówka mnie rozwaliła xD Naprawdę super, czekam na dalej <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahahha, dzięki, chciałam dać coś z jajem xd
      A zawsze staram się kończyć w "dramatycznych" momentach :D

      Delete
  3. hahhahahahhhhahahahahahahhahah!!! UMYŁ WŁOSY!! XDXDXDXDXDX uwielbiam cię!! :D Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że wszytsko jest ok, ale muszę powiedzieć, że to tak trochę nie naturalnie się stało... Bo niby przez miesiące rodzice Lilki się kłócą i nie odzywają do siebie, ale tak w jeden dzień się godzą i jest wszystko ok. Ja rozumiem, że nie chciałaś tego rozwijać za długo, ani nic, ale troszkę było by dobrze. Ale ogólnie jest ok! :D :D :D Cieszę się szczęściem Lily i szkoda, że się z Petunią pogodziła, fajnej by było jakby nadal się nienawidziły XD I nie mogę się doczekać następnego rozdziału!! Mam nadzieję, że będzie szybko! :D
    sakjdhsjhdjksaghdj
    Lexie :3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Yhm...więc troszkę cię zaspojleruję, bo wszystko przemyślałam i...specjalnie tego nie rozwijałam. Na to będzie czas :3 Wyjaśni się wszystko (a bd to ciekawe wyjaśnienia, przynajmniej moim zdaniem xd), też to DLACZEGO się tak szybko pogodzili ;d No i...hm...co jeszcze mogę zdradzić, żeby za bardzo nie zdradzać szczegółów? Lily i Petunia się jeszcze zdążą pokłócić, ty się nie bój ^^
      Co do kolejnego rozdziału to jest w trakcie, ale dzisiaj przyjechała rodzina, więc nie miałam czasu pisać ;< teraz mimo, że jest 20 jestem tak ZMĘCZONA, ale staram się coś naskrobać...Jak mi się uda i nie usnę to wstawię dzisiaj, a jak jednak usnę , to jutro :D

      Delete
  4. córcia! Ty zostaniesz drugą J.K.Rowling xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. To moje jedno z wielu marzeń :3 na razie jest tylko ff żeby zobaczyć co ludzie myślą o moim pisaniu...ale tak ogólnie to marzy mi sie wykreowanie własnego świata...:)
      Ale serio ci sie podoba? :3

      Delete
    2. Tak :3 piszesz lekko, nie zanudzasz wiecznymi opisami, a to niełatwe :) a co dokładnie masz na myśli mówiąc wykreowanie własnego świata?

      Delete
    3. Ja też wykreowałam swój świat ale trudno mi go napisać ciekawy rozdział czytam dalej:)

      Delete
  5. fajny rodział. Ale końcówka najlepsza <3

    ReplyDelete
  6. HAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAAHHAHAHAHHA!
    LEZE I ZDYCHAM!
    SEV UMYL WLOSY!
    HAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHA
    O KUUURRRRR...czak w panierce..
    Snily mi sie strasznie podoba. nie kloc siostr, plosee
    Sevcio jest slodziak. Male szczeniaki juz zakochane! Ale mam nadzieje, ze nie piszesz tak wedlug wspomniej sevka, co? nie rob mi tegoooo!
    Pozdro :D i weny ;P

    ReplyDelete
  7. hahhahahahahahahahaahhahaha pozdro z podlogi :D
    Rozdział swietny :D :D

    ReplyDelete