Tuesday 13 August 2013

Snily - rozdział 4.

Ruszyła szybko w jego stronę, mijając po drodze ludzi, którzy patrzyli dziwnie na Eurydykę. Rzuciła się mu na szyję, wykrzykując:
– Tęskniłam za tobą, Severusie!
– Ja za tobą też, Lily – powiedział mile zaskoczony jej zachowaniem, przytulając ją tak mocno i czule, jak tylko 11-latek potrafi. Stali tak nie wiadomo ile...
– Ekhem... nie chcę przerywać tak cudownego powitania, ale za 15 minut odjeżdża wasz pociąg rzekła Mary podchodząc do nich.
Lily wykrzyknęła coś w stylu "aaach" , ale Severus ciągle ją obejmował. W końcu ją puścił i zapytała:
– Na bilecie było napisane, że musimy trafić na peron 9. i 3/4...Severusie, mówiłeś, że...trzeba przejść przez ścianę?
– Tak  odpowiedział. – Prosto przez tę barierkę, widzisz? O, tam.
– Wygląda dość solidnie  stwierdziła z powątpiewaniem w głosie.
– Może i tak, ale nic ci się nie stanie.
– Severusie, a tak w ogóle to gdzie są twoi rodzice?  wtrąciła się pani Evans, która dotychczas tylko przysłuchiwała się ich rozmowie.
Snape spojrzał znacząco na Lily. Zrozumiała wszystko.
– Mamo, my już musimy iść. Idziesz z nami, czy...? zmieniła szybko temat.
– Nie – uśmiechnęła się kobieta. – Jesteś duża, poradzisz sobie na peronie beze mnie.
Uściskała córkę, pocałowała w policzek i z uśmiechem na ustach ruszyła w stronę wyjścia.
Lily patrzyła za mamą, dopóki ta nie znikła jej z oczu. Spojrzała na zegarek: 10.52.
– Musimy się pospieszyć  powiedziała zamyślona.
Zerknęła z ukosa na Severusa. Uśmiechał się. A jego uśmiech uwielbiała ponad wszystko. Odwróciła się w jego stronę i teraz przyglądała się jego lśniącym włosom. Chyba to zauważył, bo zaśmiał się i zapytał półżartem:
– No co?
– Nic – kąciki jej warg uniosły się ku górze – zmieniłeś się.
– Trochę...to jak, idziemy? Mamy tylko 5 minut.
– Boję się – wyszeptała. Bardziej to wyczuł, niż usłyszał, bo na stacji jak zwykle było głośno.
Złapał ją za rękę i powiedział:
– Nie masz czego. Jak chcesz, możemy iść razem.
I nie czekając na odpowiedź chwycił swój kufer i klatkę z sową. Lily zrobiła to samo i już po chwili biegli w stronę żelaznej barierki.
– Zamknij oczy!  krzyknął Snape i Lily przymknęła powieki. Spodziewała się nieprzyjemnego i bolesnego zderzenia ze ścianą.
Kiedy w końcu otworzyła oczy, ujrzała przed sobą czerwoną lokomotywę Ekspresu Londyn-Hogwart.
– To już? – zapytała z niedowierzaniem.
– Tak – odpowiedział z uśmiechem. – Chodź, znajdziemy sobie przedział, bo zaraz pociąg odjedzie bez nas.

Jechali już kilka godzin, dawno kupili mnóstwo słodyczy z wózka z przekąskami i ciągle rozmawiali. Nagle drzwi przedziału otworzyły się i do środka wparowało dwóch ciemnowłosych chłopców z rozwianymi grzywami. Jeden z nich ciągle ją sobie poprawiał. Miał zawadiacki uśmiech na ustach. Wydał się Lily strasznie arogancki. Zapytał lekko zachrypniętym głosem:
– Wy też pierwszoroczni? Do którego domu chcecie trafić?
Jego kolega rozłożył się na siedzeniu, a tamten poszedł w jego ślady.
– Slytherin – powiedział obojętnie Snape.
Spojrzeli na niego z niesmakiem.
– A ty? – zwrócił się do dziewczynki.
– Jeszcze nie wiem – odparła oschle. – A teraz może stąd wyjdziecie, co? Chcemy zostać SAMI.
– Uuuuuu, zakochana para!
– Nie słyszałeś, co powiedziała?! – warknął Snape. – Lepiej się stąd zmywajcie i to już!
– Ohohoho! Ktoś tu się rozzłościł! – zaszydził ten drugi przybysz.
– Syriusz, chodź, zostawmy te gołąbki same, niech dalej się miziają – powiedział pierwszy. – Chociaż może...
Złośliwy uśmieszek wstąpił mu na twarz.
– Spadajcie! – krzyknął Snape.
– Severusie, nie warto się z nimi użerać, zaraz im się znudzi – próbowała uspokoić go Lily.
– James, już nam się znudziło? Jak myślisz? – zaśmiał się wcześniejszy.
– Jeszcze nie...no ale może po tych siedmiu latach...chociaż nie jestem tego pewny, cha cha. Dobra, idziemy już. Żegnam piękną panią. Nara SMARKERUSIE.
Po czym wyszli.

     – Pirszoroczni! Pirszorczni tutaj! Wszystkie pierszaki do mnie! –  zagrzmiał donośny głos, kiedy już wszyscy wysiedli z pociągu. Lily i Snape powlekli się za innymi uczniami. Okazało się, że źródłem owego barytonu był gigantyczny mężczyzna z długimi, zmierzwionymi, ciemnobrązowymi włosami i taką samą brodą. Od normalnego człowieka był co najmniej dwa razy wyższy i pięć razy szerszy. Lily wlepiła w niego swoje piękne zielone oczy w kształcie migdałów, kiedy znowu przemówił:
– No więc tego...zara znajdziecie się w Hogwarcie, ale zanim...no bo pirszorocni nigdy nie jeżdżą do zamku powozami tak jak tamci, popatrzcie. Tylko ten...tradycja nakazuje przepłynąć łódkami przez nasze jeziorko, no i...potem Ceremonia Przydziału, ale co ja wam tam będę mówił, to nie moja robota. Ja mam was tylko nadzorować nad jeziorem, żebyście do wody nie powpadali, czy cóś. No to tego...nie ma co gadać, idziemy.
Wszyscy zszokowani podążyli za olbrzymem. Dotarli do skraju ciemnej tafli.
– Wsiadać do łódek maksymalnie po cztery osoby! – zawołał ten gigantyczny facet.
Lily ze Snapem ustawili się w kolejce. Niedaleko nich stanęło tych dwóch chłopaków z pociągu.
– No dobra, wasza dwójka – zawołał do nich brodacz ....e...ty, czarnowłosy z tą dziewczyną! Tak, wy! Chodźcie, będziecie z nimi.
O nie. Nie mogło być gorzej. Twarz Severusa wykrzywił grymas wściekłości, Lily też nie była zadowolona. Jednak przeszła obok nich z uniesioną głową i pierwsza weszła do łódki. Za nią niechętnie powlókł się Snape, a za tym z kolei wsiedli brązowoocy chłopcy. Całą drogę przez jezioro spędzili w milczeniu...No, prawie całą. Kiedy ich podróż dobiegała końca, ten cały James wymieniał znaczące spojrzenia z...chyba Syriuszem, chichotali, a potem w końcu umilkli. Lily bardzo się to nie spodobało. Wiedziała, że coś knują...ale nie wiedziała, CO. Snape aż gotował się z wściekłości.
Kiedy dobili do brzegu i już mieli wychodzić, James powiedział uprzejmie:
– Panie przodem.
Lily nad nim przeszła i już czekała na Severusa, kiedy nagle...
PLUSK.
Dziewczynka odwróciła się na pięcie i popatrzyła na dwóch przyjaciół śmiejących się do rozpuku. Lecz Severusa nie było. Zauważyła tylko łódkę, przewróconą do góry dnem.
– Sev! – krzyknęła przerażona Lily.
Snape wynurzył się właśnie z wody.
– Patrz, James! Cha cha cha, topielec – ryczał jeden z chłopaków.
– Cha cha cha, taaa, mała syrenka – zaśmiewał się drugi. – A gdzie zgubiłeś swój ogon, Smarkerusie?
– Przestańcie! – wrzasnęła Lily i przepychając się przez nich podała Severusowi rękę.
Mruknął coś w stylu, że sam sobie poradzi i rzucił nienawistne spojrzenie w stronę żartownisiów.
– O cholibka! Co się stało, jesteś cały mokry! – podszedł do nich ich teraźniejszy opiekun.
– Wpadł do jeziora, psze pana – powiedział James. – Próbowaliśmy mu pomóc, ale nie chciał...
 – Na brodę Merlina, trza było uważać! Masz tu mój płaszcz, może będzie ci cieplej...– to mówiąc zdjął go i wręczył Snape'owi, który nie miał innego wyjścia i go włożył.
Ciągle słysząc złośliwe towarzyszące mu chichoty powlókł się za innymi uczniami. Nagle zza drzew wyłonił się ogromny zamek. Matka co prawda opowiadała mu o jego pięknie, ale...spojrzał na Lily - też była zachwycona.
Doszli do dębowych drzwi, w których stała wysoka, wyglądająca na surową, kobieta. Miała strasznie wąskie usta wykrzywione w uśmiechu i lekkie zmarszczki na twarzy. Lily dawała jej na oko 30-40 lat. Ubrana była w elegancką, zieloną szatę i czarne czółenka. Założyła też tiarę z ogromnym, również zielonym, kwiatem ozdobnym.
– Dziękuję ci, Hagridzie – zwróciła się do olbrzyma - już ich zaprowadzę.
– Jasne, pani psor – odpowiedział gigantyczny mężczyzna.
"Pani psor" odwróciła się na pięcie i przeszła przez próg. Lily domyśliła się, że trzeba za nią iść, więc tak też zrobiła. Reszta poszła w jej ślady.
– Witajcie w Hogwarcie – rzekła kobieta. – Mury, w których się znajdujemy, mają ponad tysiąc lat i zaszczytną historię. Otóż czwórka największych czarodziei tamtych czasów założyła tę szkołę. Godryk Gryffindor, Rowena Ravenclaw, Helga Hufflepuff i Salazar Slytherin postanowili, że będą nauczać młode pokolenie swoich umiejętności. Każdy cenił inną cechę charakteru. Dzisiaj, mamy tutaj cztery domy, każdy z nich nosi nazwisko innego założyciela. Zaraz odbędzie się Ceremonia Przydziału. Od tej chwili będziecie należeć do wyznaczonego domu. Macie być mu wierni jak rodzinie. Za wasze osiągnięcia otrzymuje on punkty, lecz za przewinienia je odejmujemy. Brak subordynacji karany będzie indywidualnym szlabanem, a nawet wydaleniem ze szkoły. Wejdziemy teraz do Wielkiej Sali, proszę się ustawić gęsiego.
Każdy się przepychał, popychał, byle tylko nie być pierwszy. Lily stała z boku, obserwując to całe zamieszanie, więc w końcu wypadło na nią. Kobieta prowadziła ich do jakiś solidnych drzwi po prawej stronie. Dziewczynka na drżących nogach przestąpiła przez próg i...aż dech jej zaparło. Znajdowała się w pomieszczeniu większym niż szkolne boisko. Były w nim cztery długie stoły ustawione prostopadle do wejścia i jeden stojący na podium na końcu sali. Przy wszystkich siedziało mnóstwo ludzi. Spojrzała w górę, by zobaczyć rozmaite żyrandole, których się spodziewała, jednak żadnych nie zauważyła. Patrzyła bowiem w niebo. Najprawdziwsze niebo upstrzone miliardami gwiazd. Jednak nie czuła zimna, jakiego można by się spodziewać pod gołym niebem.
     Jako pierwsza weszła na podium, czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Spojrzała w lewo, na stołek, na którym leżała wyświechtana tiara. Właśnie zastanawiała się, co będą musieli z nią zrobić, kiedy szew przy krawędzi ronda się rozdarł i wypłynęła z niego jakaś piosenka:
Może jestem już stara i brzydka
Może i patrzycie na mnie z obrzydzeniem,
Ale powiadam wam, że wszystkim się przydam
Jeśli chodzi o pewne przydzielenie.
Bardzo dawno temu
Pewien krawiec mnie uszył
I wręczył Gryffindorowi, 
Który mnie już wyuczył:
Sprawiedliwych, dzielnych i prawych
Przydzielać mam do jego domu,
Przebiegłych, sprytnych, ambitnych
Do Slytherina honoru,
Mądrzy i kreatywni
Trafią do Ravenclawu,
Za to pracowici, oddani i wierni przyjaciołom
Będą zaszczycać Hufflepuff, gdzie będzie im wesoło.
Tak więc dłużej nie czekajcie
I wreszcie los swój poznajcie!

Po czym umilkła. Rozległ się głośny aplauz i wiwaty.
– To jest Tiara Przydziału – oznajmiła kobieta, która ich tu przyprowadziła. – Wasze zadanie jest bardzo proste. Macie tylko włożyć ją na głowę, po czym usiąść przy odpowiednim stole.
Wskazała teraz na nie, mówiąc, który należy do jakiego domu.
– Kiedy wyczytam wasze nazwisko, podchodzicie do mnie i dalej już wiecie, co robić – kontynuowała z uśmiechem.
Zaczęła się ceremonia.
Lily czekała, z każdą chwilą bojąc się coraz bardziej. W końcu usłyszała swoje nazwisko:
– Evans Lily!
Znów trzęsły się jej nogi. Spojrzała na Snape'a. On też się bał. Napotkała również spojrzenie jednego z chłopaków w pociągu...chyba Jamesa, czy jakoś tak. Ten drugi już siedział już przy stole Gryffindoru.
Usiadła na stołku i założyła tiarę, która zleciała jej aż na czubek nosa.
Lily pomyślała, że tak naprawdę NIE WIE, gdzie chce trafić. Pomyślała o Severusie. On chciałby być w Slytherinie. A ona? Nie miała pojęcia. Usłyszała nagle cichy głosik w uchu:
– Hm...a więc rozważasz pojście do Slytherinu, bo KOLEGA? Nadawałabyś się do Ravenclawu...o tak, tak widzę wielki potencjał...wielki...Hufflepuff też byłby dla ciebie dobry. Masz wszystkie cechy Helgi, tak, tak. Potrafisz dostrzec piękno w każdym...Gryffindor też do ciebie pasuje. Odwaga, uczciwość, o tak. Ale Slytherin...na tę chwilę...tak, tak, chyba będzie najlepszy...I biorąc pod uwagę twoje pochodzenie...Hm...Jesteś wyjątkowo ciekawym przypadkiem...Tak, już zdecydowałam.
Lily zrobiło się gorąco.
– SLYTHERIN! –  usłyszała ryk tiary.
Szybko ją ściągnęła i spojrzała na Severusa, który szeroko się uśmiechał. Jej wzrok spoczął na chwilę na Jamesie, a w jego oczach zobaczyła...co? Niedowierzanie? Zawód? Tak jakby...
Zeskoczyła ze stołka i podbiegła do pierwszego stołu po prawej stronie.
– Gratulacje!
– Pierwsza Ślizgonka!
Słyszała okrzyki radości nowych kolegów.
Teraz spokojnie obserwowała dalszą Ceremonię Przydziału, ciesząc się, że już ten cały stres ma za sobą.
James Potter udał się do stołu Gryfonów, a po nim było jeszcze tylko kilkoro uczniów i...
– Snape Severus!  zawołała kobieta w zielonej szacie.
Tiara tylko musnęła czubek jego głowy i od razu ryknęła:
– SLYTHERIN!
Chłopak bardzo z siebie zadowolony pobiegł w kierunku swojej przyjaciółki i usiadł obok niej.
– Gratuluję ci, Lily! – zawołał. Promieniał radością.
Ceremonia Przydziału dobiegła końca i wreszcie mogli zabrać się za pyszne jedzenie, które pojawiło się na złotych półmiskach. Kiedy już wszyscy się najedli i napili, ze swojego krzesła podniósł się wysoki staruszek z siwymi włosami oraz brodą, zerkając bystrze na uczniów swoimi jasno-niebieskimi oczami zza okularów-połówek.
– Witam was – przemówił – w kolejnym roku szkolnym w Hogwarcie! Serdecznie pragnę przywitać również nowych studentów, mam nadzieję, że szybko się tu zaklimatyzujecie. Informuję was,że wstęp do Zakazanego Lasu jest absolutnie wzbroniony. Kto nie będzie przestrzegał reguł, zostanie surowo ukarany. No, to już wszystko, a teraz zmykajcie za prefektami do pokojów wspólnych.
Natychmiast zrobiło się zamieszanie.
– Za mną, Ślizgoni! – krzyknął wysoki blondyn.
– Krukoni, proszę tędy! – wołała ciemnoskóra dziewczyna.
– Gryfoni! Gryfoni! – usłyszała.
– Puchoni! Proszę się pospieszyć! – nawoływał kolejny chłopak.
Rudowłosa nie wiedziała, gdzie ma się udać i zdawało jej się, że już się zgubiła, kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
– Lily – zobaczyła Severusa – chodź, nasi są już przy wyjściu.
Szybko przepchali się do sali wejściowej i zobaczyli znikającą grupkę ludzi na schodach, prowadzących w dół. Szybko ich dogonili i teraz już szli na końcu grupy. Znajdowali się w lochach. Kamienna podłoga, ściany, sufit, nieliczne pochodnie oświetlające drogę...Lily wbrew pozorom lubiła takie klimaty.
Doszli do ściany, która nie różniła wyglądem od innych. Miała tylko ciut większe cegły...i jakby...prześwitywała przez nią łuna zielonego światła...ale tylko wtedy, kiedy się jej dokładnie przyjrzało.
– To jest nasz pokój wspólny – mówił ten sam blondwłosy chłopak, którego Lily widziała w Wielkiej Sali. – Można się do niego dostać, wypowiadając hasło, które co jakiś czas będzie się zmieniać. Informacje na temat takowej zmiany możecie znaleźć na tablicy ogłoszeń. Na razie brzmi ono: "wieczna chwała".
Po tych słowach po prostu przeszedł przez ścianę. Wszyscy się po sobie spojrzeli i Snape złapał Lily za rękę.
– Chodź – wyszeptał.
Pociągnął ją za sobą i zniknęli za kamienną nawierzchnią. Znaleźli się w przestronnym pokoju z czarnymi sofami, fotelami, stolikami i regałami na książki. Były również tu akcenty srebra: ramy obrazów, ozdoby i inne przecudowne rzeczy. Jednak najwspanialszym elementem wystroju była zielona poświata przedostająca się z sufitu. Lily nie mogła się nadziwić...Snape najwyraźniej też nie.
– Tu jest...pięknie – wyjąkał.
– Myślałam, że twoja mama opowiadała ci, jak tu jest... – odpowiedziała z wahaniem.
– Była w Hufflepuffie – tymi słowami zakończył rozmowę.
– Mam nadzieję, że wam się tu spodoba – rzekł blondyn, kiedy wszyscy się wokół niego zebrali. – Dormitorium dziewcząt znajduje się po prawej stronie, chłopców po lewej. Musicie tylko zejść o tam, po tych schodach. Wasze rzeczy już tam na was czekają. Jeśli będziecie mieć z czymś problem, zawsze możecie zapytać mnie oraz drugiego prefekta Slytherinu. Tak więc miłego semestru!
I odszedł w kierunku schodów. Wszyscy, bardzo podekscytowani, poszli za nim. Lily rozdzieliła się z Severusem dopiero przed rozwidleniem korytarzy prowadzących do dormitoriów.
– Miłych snów – powiedział.
– Tak. Dobranoc – uśmiechnęła się i pomaszerowała za innymi dziewczynkami.
Czuła że to będzie najwspanialszy rok w jej życiu.

***

Wszyscy bardzo ją polubili. Miała nawet koleżankę Sarę, blondynkę o brązowych oczach, z którą lubiła rozmawiać. Jednak z nikim nie dogadywała się tak dobrze, jak z Severusem. Oczywiście James Potter i Syriusz Black znaleźli sobie koleżków: Remusa Lupina i Petera Pettigrew i teraz wszędzie łazili razem. Lily miała już dość ich panoszenia się po szkole, ale najbardziej z tej "świętej czwóreczki" nienawidziła Pottera. Uważała go za podłego gnojka, Snape też nie darzył go żadnym pozytywnym uczuciem.

    Lily razem z przyjacielem dołączyła do Klubu Ślimaka, czyli stowarzyszenia ulubionych uczniów profesora Slughorna - nauczyciela eliksirów i opiekuna Slytherinu. Szczerze mówiąc nie myślała, że będzie najlepsza w klasie. Jednak okazało się, iż wielu nauczycieli mówiło jej, że jak na mugolskie pochodzenie jest bardzo utalentowaną i zdolną czarownicą. Dziewczynce bardzo to schlebiało. 
Była szczęśliwa spędzając każdy dzień z Severusem. Coraz częściej stykali się "przez przypadek" dłońmi, ale Lily to nie przeszkadzało...a wręcz przeciwnie. Lubiła to, tak jak lubiła właściciela tych rąk...
Było przecudownie i cieszyła się, że trafiła do Slytherinu. 

6 comments:

  1. czane czółenka :D

    fajny, tylko dziwię się uprzejmością Ślizgonów xd Wiem, że wobec swoich, ale jakoś mi to nie pasuje do Slytherinu xd :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sam nie pasujesz do Slytherinu ! Cholerni Gryfoni -.-
      A u ciebie powtórzenia i piski Harry'ego! :D

      Delete
  2. Wow, Evansówna w Slytherinie. Jako Ślizgonka z krwi i kości mam mieszane uczucia. No bo w końcu mugolaczka przyjęta do Domu Węża, to plama na honorze samego Salzara, sle też i coś nowego, czego jeszcze nie było ;) Ale to w końcu funfiction- jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia ! (U mnie na przykład Draco Malfoy chodzi w szlafroku i rudej peruce, nie ?)


    Teraz powinni mieć z górki !
    Pozdrawiam,
    Mad.

    ReplyDelete
  3. KURDE KURDE KURDE! DZIEKI CI O WIELKA! EVANS W SLYTH! KOCHAM CIEEE! Boze swiety jak ja chcialam, zeby tam trafila! Nawet sb nie wyobrazasz! ja sie o to MODLILAM! a jestem ateistka! KURRRRRczak w panierce jak ja sie ciesze. Mam nadzieje, ze szybko napiszesz nastepny rozdzial. I serio uwazam, ze Wymiatasz. Powinnas pomyslec nad napisanie mwlasnej ksiazki z wlasnym magicznym swiatem i postaciami :D Kocham to :3

    ReplyDelete
  4. Jestem pozytywnie zaskoczona :)
    Kocham snily <3

    ReplyDelete
  5. WIEM, WIEM! Za późno ;D
    No ale muszę. Jako czysta Gryfonka muszę przyznać że wolałabym Seva w Gryffindorze, niż Lily w Slytherinie. Przecież Snape to, cytuję ,,Jedyny ślizgon odważny jak gryfon"...
    Ale ogólnie zajefajny rozdział, bardzo mi się spodobał! Czytam dalej ;)

    ~Mia Delarove

    ReplyDelete